Glenmorangie – przegląd część 1

 

Najwyższa pora napisać kilka słów o jednej z najsłynniejszych i najbardziej oryginalnych destylarni w Szkocji – każdy kto choć trochę interesuje się przemysłem spirytusowym zna Glenmorangie choć powierzchownie. Powodów jest kilka, a jednym z nich jest po prostu dobra robota marketingowa – dobrze wyposażone stoisko wraz z tak charakterystyczna żyrafą można spotkać na każdym festiwalu whisky w Polsce.

Grzegorz Nowicki czyli autor z wizytą w Glenmorangie

W tym roku udało się odwiedzić Glenmorangie po raz 3 tym razem w szerszym gronie uczestników wyprawy WhiskyTour 2017. Zwiedzanie jak zwykle było bardzo udane podobnie jak degustacja, która odbywała się w magazynie co nie jest tak częstą praktyką.

WhiskyTour 2017 – Glenmorangie

Historia Glenmorangie trwa od połowy XIX wieku – w 1843 roku (niektóre źródła mówią o 1849 ale mam wrażenie, że błędnie – tak naprawdę oficjalne pozwolenie na destylacje pochodzi z 1843 roku) przekształcono browar w destylarnię. Wszystkie budynki leżące nad zatoką Dornoch są przykładem typowej XIX wiecznej wiktoriańskiej zabudowy. Destylarnia nie leży tak blisko wody jak na przykład te na Islay, ale wystarczy przespacerować się 2-3 minuty a ujrzymy wspaniały widok na zatokę.

Magazyny Glenmorangie widziane od strony zatoki

 

Pierwszym właścicielem był niejaki William Matheson (William umarł w 1862 roku i przez kolejne 20 lat destylarnią zarządzała żona wraz z dziećmi) i w rękach tej rodziny gorzelnia przetrwała do 1887 roku kiedy przeszła w ręce braci Cameron i ich spółki Glenmorangie Distillery Co.  Bracia Cameron mocno przebudowali destylarni już od razu po zakupie – zwiekszyli zdecydowanie moce produkcyjne i wprowadzono ogrzewanie parowe. Archiwa Glenmorangie podają, iż w 1890 roku pierwszy raz zabutelkowano pierwszą whisky single malt. Kolejne przejęcie i to na prawie 100 lat miało miejsce w kwietniu 1918 roku, kiedy firma trafiła za 74 000 GBP do MacDonald & Muir i Durham & Co. Były to spółki zajmujące się blendowaniem/handlem whisky. W ciągu kolejnych lat z udziałów w spółce zrezygnował Durham. Pozostali wspólnicy wykorzystywali moce zakładu do tworzenia whisky blended m.in. o nazwie Highland Queen. Produkcja mocno wzrosła pod koniec lat 60-ych. Wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze whisky słodowe, których sprzedaż z czasem rosła. Patrząc na cały przemysł gorzelniczy w Szkocji w tamtych czasach ten ruch nie był tak oczywisty jakby się dziś myślało. Wraz z sukcesami na rynku destylarnia była rozbudowywana o nowe alembiki. Na początku była jedna para – w 1976 dokupiono kolejną by podwoić moce produkcyjne w 1990 roku. Dodatkowo stary budynek still house przerobiono na centrum dla zwiedzających a hale alebików umieszczono w największym magazynie zwanym Bondwarehouse no1 czyli pierwszy magazyn zbudowany przez pierwszego właściciela.  Kolejne 4 dodano już w XXI wieku a dokładnie w 2009 roku, kiedy też zwiększono liczbę kadzi fermentacyjnych a kadź zacierną mocno rozbudowano. Stało się to już za panowania LVMH czyli francuskiej firmy zajmującej się dobrami luksusowymi. Co ciekawe spory udział w Moet Hennessy Luis Vitton ma nie kto inny jak największy potentat w branży czyli Diageo. Koszt na tamten czas wydawał się bardzo ale to bardzo wysoki, ale z perspektywy czasu te liczby nie robią już takiego wrażenia: Glenmorangie i Ardbeg została zakupiona od MacDonaldów, za 300 mln. funtów.   Już przed przejęciem destylarnia Glenmorangie słynęła ze swoich eksperymentów z beczkami i finiszowaniem whisky. Pierwsze butelki finiszowane Glenmorangie Vintage 1963 zabutelkowana w maju 1987 – leżakowała cały okres w beczkach po Bourbonie by na ostatnie 18 miesięcy przenieść się do beczek po sherry Oloroso – cena detaliczna 55 GBP.  W tym momencie warta jest ponad 3000 GBP. Przygotowania do tego typu pomysłów musiało mieć miejsce już na początku lat 80-tych. W kolejnych latach wydawano finiszowania po winach, porto,  maderze czy koniakach – kluczowe był rok 1994 kiedy na rynku pojawiła się whisky po Porto by w kolejnych latach rozszerzyć swoje portfolio o kolejne beczki po innych trunkach niż bourbon. To było coś zupełnie oryginalnego i nowatorskiego.

Grzegorz Nowicki I Daniel Lichota w magazynach Glenmorangie

Wracając do kupna Glenmorangie przez LVMH to francuska firma kupiła bardzo dobrze działającą gorzelnię już wtedy z dobrym i jasnym pomysłem jak prowadzić ten biznes. Kupiono nie tylko budynki, know-how ale oczywiście też całkiem ciekawe magazyny i ludzi związanych od lat z tym biznesem. Jak czas pokazał najważniejszy z nich to Bill Lumsden, który pierwsze kroki w przemyśle gorzelniczym skierował do Diageo (od 1986 roku) by do Glenmorangie przenieść się w 1995. Na początku był menadżerem zakładu by po 3 latach objąć stanowisko zwane Head od Distilling & Whisky Creation – tak naprawdę to on jest odpowiedzialny za to co opuszcza mury gorzelni, kiedy i jaka ilość. Tak mówił wtedy o tych przenosinach dla jednego z portali (źródło scotchwhisky.com )

‘That was a very difficult decision to make, but you know I was always somebody who didn’t necessarily like being too rule-bound and, while DCL was brilliant, you very much had to work to a regimented pattern,’ he recalls. ‘And I thought that moving to this smaller company, where I reckoned I’d pretty much be left to my own devices, would probably be an interesting move.’

Trochę ta wypowiedź może dziwić bo co by nie mówić przeniósł się w efekcie z jednego giganta (Diageo) do drugiego (LVMH) ale wtedy nie mógł o tym wiedzieć. Aczkolwiek patrząc w jaki sposób biznes prowadzi Diageo nie wyobrażam sobie by mógł mieć tak duży wpływ na daną markę i by mógł robić takie eksperymenty u swojego wcześniejszego pracodawcy. Wśród ponad 30 destylarni jakie posiada Diageo nie ma ani jednej podobnie działającej jak Glenmorangie – inna sprawa, że w podobny sposób nie działa żaden zakład w Szkocji. Popatrzmy na przykładzie kilku destylarni jak można prowadzić gorzelnię whisky:

I kategoria – core biznesu whisky przeznaczona do blendów, niewiele wersji oficjalnych, intensywna współpraca z niezależnymi botlerami:

– Caol Ila produkuje w większości destylat do whisky blended a to co pozostaje sprzedaje niezależnym botlerom, plus wydają kilka swoich podstawowych wersji czy coroczną nietorfową whisky na DSR

– Glen Grant wydaje swoją wersję NAS (nie będę się o niej wypowiadał ale kupić…nie polecam) plus 10 czy 12-letnie wersję. Sporo sprzedaje do niezależnych firm głównie do Gordon & MacPhail (te polecam nawet bardzo młode)

– Miltonduff produkuje sporo do blendów, w końcu należy do grupy Chivas Brothers, ale sporo sprzedaje niezależnym oraz wydaje okazyjnie wersje z 1 beczki

– Dailuaine to głównie produkcja do blendów, bardzo rzadkie swoje wypusty bez nawet wersji podstawowej plus sprzedaż beczek do firm zewnętrznych

II kategoria – core biznesu blended plus niezbyt dużo wersji własnych. Niezależni wcale lub bardzo rzadko

– Cardhu głównie produkuje do whisky blended plus wypuszcza stale kilka swoich rozcieńczonych SM

– Lagavulin stawia na SM ale głównie na 16-letnią i coroczną 12-latkę na DSR. Brak współpracy z niezależnymi

III kategoria – whisky SM w wielu wersjach plus niezależni botlerzy. Whisky do blended wcale lub bardzo mało.

– Glendronach przez ostatnie lata wyspecjalizował się w wypuszczaniu setek różnych wersji single casków plus wykastrowane wersje 12, 18 czy 21-letnie. Część sprzedawał tez niezależnym

– Bruichladdich głównie stawia na swoje whisky także torfowe plus bardzo dużo swoich single casków. Sporo eksperymentuje z beczkami.

 

.

Destylarnia Glenmorangie

Glenmorangie, jeśli chodzi o swoją filozofię moim zdaniem jest osamotniona – nie znam choć trochę podobnej destylarni. Po pierwsze zdecydowanie większość whisky wędruje do whisky single malt – procent ten rośnie od lat 60-ych kiedy zaczęto sprzedawać ten rodzaj trunku. Po drugie wydaje wiele różnych wersji pod swoją marką – zdecydowana większość to whisky rozcieńczona ale każda jest na swój sposób oryginalna – a to ciekawy sposób słodowania, a to inny, rzadki rodzaj użytego jęczmienia czy to z czego słynie czyli różne, oryginalne finiszowanie. Mimo tego ma kilka swoich wersji podstawowych, którym poświęca sporo uwagi i promuje na całym świecie. Po trzecie jest bardzo sceptyczna by sprzedawać whisky na zewnątrz – praktycznie tylko jedna firma zewnętrzna wydawała (ostatni raz w 2016 roku) whisky z podpisem Glenmorangie. Kilka razy pojawiło się też na rynku ale jako whisky WestPort z kilkoma kroplami Glen Moray , więc nie można już jej nazwać Glenmorangie jak i wersją SM bo kilka kropel innej whisky słodowej sprawia, iż jest to już blended malt (po staremu pure malt). Więc tym czym głównie zajmują się w miejscowości Tain jest zestawienia single maltów – tym zajmują się trzeba przyznać całkiem nieźle choć dla takich osób jak ja istotnym minusem jest rzadkie wersje single cask czy choćby whisky rozlane z mocą beczki.

Budynki destylarni Glenmorangie

Do filozofii biznesu prowadzonego przez Glenmorangie jeszcze wrócimy, a teraz napiszmy kilka słów o samej destylarni. Glenmorangie produkuje 6 mln. litrów spirytusu rocznie co stawia ją na 13-15 miejscu w Szkocji ale jeśli chodzi o produkcje SM to zajmuje już 3 miejsce. By produkować takie ilości potrzebuje 12 alembików – są to najwyższe alembiki (5,14 metra czyli mniej więcej tyle ile…dorosła żyrafa) w Szkocji, stąd marketingowo symbolem destylarni jest żyrafa. Nieco niższe alembiki ma Bunnahabhain i Isla of Jura. Ten typ alembików daje duży kontakt destylowanego alkoholu z miedzią co w efekcie finalnie daje nam lekki, owocowy destylat. Próbowałem new make i naprawdę przed maturacją smak jest ciekawy, owocowy i złożony – lepszy piłem tylko od Kavalana. Alembiki mają pojemność: pierwsza destylacja 11400 a druga destylacja 8200 litrów. Dwustopniowa destylacja daje alkohol 69%, ale ten wlewany do beczek rozcieńczany jest do 63,5%. Od 1977 roku nie słodują jęczmienia – pozyskują go z Inverness od firmy Birds Malt i jest to nietorfowany jęczmień (odmiana Concerto w 99%). Posiadają jedną dużą kadź zacierną (w ciągu tygodnia około 32 zaciery każdy po 10 ton jęczmienia) i 12 kadzi fermentacyjnych zbudowanych ze stali nierdzewnej – każda ma pojemność około 50 000 litrów a fermentacja trwa całkiem długo bo aż 52/54 godziny (temperatura fermentacji od 18 a 36 stopni – droźdże kremowe 250 litrów na jedną partię – PH zacieru 4). Ten długi czas fermantacji jest istotny z punktu widzenia jakości – ogólny trend jest by wszystkie procesy skracać. Beczki przechowywane są w magazynach na terenie destylarni. O samych eksperymentach z beczkami kilka słów opowiem jeszcze na koniec ale ważne jest, iż wedle informacji z Gllenmorangie wykorzystują beczki po bourbonie wykorzystywane są tylko 2 razy a po winach raz. Wodę do produkcji natomiast jest czerpana ze źródeł Tarlogie Springs – twarda, mineralna woda – podobna woda jest w HP i w Glenkinchie.

Hala z alembikami w Glenmorangie

Kadzie fermentacyjne w Glenmorangie a na pierwszym tle nasza przewodniczka

Po prawej stronie napój przed fermentacją a po lewej po

Przejdźmy w końcu do degustacji. Udało mi się, przez ostatnie lata, spróbować około 20 whisky SM Glenmorangie a notek degustacyjnych zachowało się 14. Jako, że Glenmorangie praktycznie nie współpracuje z niezależnym sprzedawcami, poniższy przegląd obejmuje tylko rozlania z samej gorzelni. Podzieliłem je zgodnie z nazewnictwem firmy na kilka osobnych serii:

  1. Core Expression czyli wersje podstawowe będące w ciągłej produkcji
  2. Prestige Expressions czyli wersje najbardziej luksusowe wśród nich jest PRIDE 1974 czy 1978. Niestety te dwie były poza granicami mojego budżetu – ceny odpowiednio 30 000 zł i około 13 000 zł za butelkę.
  3. Private Edition seria, która zaczęła się w 2009 roku Sonaltą PX a od 2011 już regularnie co roku wychodzi nowa specjalna edycja. W tym roku premierę miała Bacalta finiszowania po Maderze.
  4. Travel Retail Exclusives czyli wersje lotniskowe zazwyczaj ciekawie finiszowane
  5. Limited Edition czyli wersje okolicznościowe – na stronie oficjalnej widnieją 2 rodzaje czyli Astar i Midwinter Nights Dram. Do tej kategorii dołączę kilka innych starszych wersji jakie miałem okazję spróbować

Główny magazyn w Glenmorangie

Ta klasyfikacja jest o tyle istotna, że oceniając whisky z podstawowych wersji ocena 3-4 w skali 10 punktowej jest oceną bardzo dobrą. W cenie whisky za 100-200 zł. nie ma (NIESTETY!) szans kupienia trunku wyjątkowego, wybitnego. Zupełnie inne oczekiwania będziemy mieli wobec butelek 20-letnich czy takich, które warte są ponad 1000 zł…

 

1. Glenmorangie The Original 10yo 40% – whiskybase

Glenmorangie The Original 10yo 40%

Zapach: Niezbyt bogata i intensywna ale przyjemna. Orzechy, wanilia, morele, cytrusy. Orzeźwia.

Smak: Delikatna, miodowa, cytrynowa, pomarańczowa. Sporo wanilii i szczypta pieprzu, mięty.

Finisz: Krótki i przyjemny. Pieprz i cytryny.

Podsumowanie: Porządna podstawowa wersja z tej destylarni. Zrównoważona, przyjemna, cytrusowa!

Grzegorz: 3

Podstawowe informacje: Zupełnie podstawowa wersja z tej destylarni (w slangu podstawka) w bardzo dobrej cenie. Końcowy produkt jest zestawieniem 1-fill i 2-fill po Bourbonie – część beczek pochodzi ze słynnego wzgórza Ozark w Missouri. Próbowałem obu destylatów (czyli 1 i 2 napełnienia) i każdy osobno oceniłem gorzej – to jest ciekawy przykład, dobrego połączenia obu maturacji który finalnie zyskuje. Koszt butelki około 100-150 zł.

 

2.  Glenmorangie Nectar d’Or 46% – whiskybase

Glenmorangie Nectar d’Or

Zapach: Od początku wciąga – lakiery, cytryny, miód i pomarańcze. Intensywność i słodycz o poziom wyżej niż w 10 letniej wersji.

Smak: Troszkę mniej intensywności ale nadal przyjemnie. Pomarańczowo, waniliowo z odrobiną ostrości.

Finisz: Całkiem długi – cytrusowo-miodowy.

Podsumowanie: Chyba moja ulubiona whisky z tej serii – inna rzecz, że mam do niej spory sentyment bo na początku swej drogi z SM udało mi się kupić tą butelkę.

Grzegorz: 4

Nazwa Nectar odwołuje się do słodyczy, a D’or po gaelicku znaczy „złoty” bo i taki kolor ma whisky. Maturacja przebiega 10 lat w beczkach z białego dębu amerykańskim, w którym wcześniej przechowywano Bourbon by ostatnie 2 lata spędzić w beczkach po francuskim słodkim winie Sauterness. Koszt około 200-250 zł.

 

 

3. Glenmorangie Quinta Ruban 12yo 46% – whiskybase

Glenmorangie Quinta Ruban 12yo 46%

Zapach: Na początku mocny, trochę alkoholowy ale po chwili wychodzi czekolada, śliwki węgierki plus sporo wanilii. Jak na dosyć młodą whisky bogaty, wciągający. Czuć też kakao i świeże cytrusy.

Smak: Bardzo przyjemny choć nie tak bogaty jak zapach. Na początku delikatny ale z każdym momentem intensywność rośnie. Są przyprawy, biały pieprz, sporo słodyczy i ciemnych owoców. Dobrze zbalansowany.

Finisz: Średnio długi, owoce, rodzynki. Przyjemny ale niezbyt intensywny.

Podsumowanie: Whisky na co dzień, kompleksowa i dobrze zbalansowana.

Grzegorz: 4

Należy do podstawowych wersji whisky z Glenmorangie. Jest to wersja, która przez większość czasu leżakowała w beczkach po Bourbonie a ostatnie 2 lata spędziła czas w beczce po Porto. Rozlewana jest z mocą 46% bez filtracji na zimno – kolor zawdzięcza finiszowaniu i prawdopodobnie naturalnemu barwnikowi bo brak informacji, że takowego nie ma. Koszt butelki około 200 zł.

 

4. Glenmorangie Lasanta 12yo 43% – whiskybase

Glenmorangie Lasanta 12yo 43%

Zapach: Spokojny i miły zapach. Na początku wybija się wanilia, zamsz czy trochę przypraw. Sporo orzechów, świeżego jęczmienia czy imbiru.

Smak: Delikatny, cytrusowy. Niezbyt bogaty ale brak też niepożądanych akcentów. Czuć wanilię, rodzynki czy bitą śmietanę.

Finisz: Niezbyt intensywny ale miły, kakaowy, maliny plus sporo rodzynek.

Podsumowanie: Whisky jak najbardziej ciekawa, zrównoważona. Trochę brak większej intensywności.

Grzegorz: 3,5

Podstawowa wersja Glenmorangie, która przez ostatnie 2 lata leżakowała w beczkach po Oloroso (wiekszość) i po Pedro Ximenez czyli najciemniejszej, najsłodszej sherry. Więcej informacji o sherry znajdziecie TUTAJ. Koszt butelki około 200 zł.

Za nami przegląd najtańszych whisky z oferty Glenmorangie – wszystkie można praktycznie kupić do 200 zł. – za tą cenę możemy sami sprawdzić jak smakuje whisky leżakowana 10 lat po bourbonie a także co się stanie jak na dodatkowe 2 lata destylat zamkniemy w beczkach po porto, sherry czy winie sauterness. Co warte podkreślenia te wszystkie wersje nie są okolicznościowe, rocznikowe ale w ciągłej produkcji i można je kupić praktycznie w każdym trochę większym mieście. Większość destylarni nawet jeśli wydaje na stałe kilka podstawowych wersji SM rozróżnia je ze względu na wiek maturacji – 12,18 lat itp. a w miescie Tain bardzo ciekawie podkreślili swoją oryginalność wydając stałe wersję whisky nie względem wieku a względem finiszu. Pod kilkoma względami na pewno nie jest to moja ulubiona destylarnia i whisky (o tym napiszę w 2 części) ale wszystkie powyższe z czystym sumieniem polecam pod względem jakość/cena. Podstawowa wersja 10-letnia, którą jak poszukamy kupimy nawet po 130 zł., nie ma żadnych wad ,niepożądanych aromatów – jest po prostu bardzo przyjemna do picia. Znajdę w podobnej cenie tylko kilka whisky, które mogę ocenić na 3 pkt – dla takiej osoby jak ja nie jest to na pewno żaden rarytas ale osobie początkującej The Original otworzy szeroko oczy na świat whisky słodowej. Oczywiście chciałbym w tej kategorii cenowej oceniać whisky na 5 czy 6 punktów ale niestety, mimo faktu, iż sporo czasu poświęcam na degustację takich whisky już nie znajduję. Jeśli ktoś ma w tym temacie więcej sukcesów proszę o niezwłoczny kontakt z autorem!

Autor na degustacji w magazynie Glenmorangie

Ciąg dalszy znajdziecie TUTAJ.

mccoy

komentarze zamknięte