Jarosław Buss – wywiad.

Wywiad z Panem Jarosławem Bussem.

Przedstawiam wywiad z Panem Jarosławem Bussem, twórcą firmy Tudor House, właścicielem sieci sklepów Ballantine’s oraz Bristol Whisky Club, w którym mieliśmy przyjemność się poznać i porozmawiać. W klubie można napić się doskonałej whisky, ale również zjeść świetny lunch, o czym mogłem się osobiście przekonać. Pan Jarosław zaimponował zarówno pasją do whisky i Szkocji jak i wiedzą o rynku whisky w Polsce i na świecie. Mam nadzieję, że wspólne rozmowy będziemy kontynuowali.

JB_DL

Jarosław Buss (po lewej) i Daniel Lichota w Bristol Whisky Club

 Daniel Lichota: Jak się zaczęła Pana przygoda z whisky?

Jarosław Buss: Przygoda z whisky zaczęła się od otwarcia sklepu Ballantine’s w 1995 i krótko po otwarciu tego sklepu ówczesny właściciel marki Ballantine’s wysłał mnie na wizytę do Szkocji. Zauroczyłem się nie tylko whisky, ale krajem, krajobrazem i ludźmi. I tak mi to do dzisiaj pozostało.

DL: Czyli whisky to również Pana Pasja?

JB: Tak, absolutnie. Pasja jest na pierwszym miejscu, a fakt, że mogę połączyć pasję z biznesem to chyba lepszego połączenia nikt jeszcze nie stworzył.

DL: Jakie whisky zrobiły na Panu największe wrażenie, tak jak Pan to dziś pamięta?

JB: Największe wrażenie, przynajmniej dotychczas, zrobił na mnie Black Bowmore 64 rocznik, którym nas poczęstowano  na miejscu w destylarni. Oczywiście obok tego nie mogę zapomnieć o Bowmore Fino, którego w tym samym miejscu próbowaliśmy. Z innych destylarni to Glenfarclas 1953 i ostatnio dostałem urodzinowego – od razu zdradzę – rocznik 1961, o pięknej, brązowej wręcz barwie. Jest genialny. Mieliśmy też okazję spróbować, będąc 3 lata temu na rocznicy Glengoyna na zamku Stirling, jak butelkowali po raz pierwszy Glengoyne 40 latka. Też świetna whisky. Ale żeby ktoś mi nie zarzucił, że operuję tylko starymi rocznikami, wizytując w zeszłym roku Hakushu i Yamazaki, zostałem poczęstowany ich zbożową whisky Chitą, która była wspaniała. Próbkę jej przywiozłem tutaj i degustowaliśmy z klubowiczami. Spodobała się do tego stopnia, ze niektórzy z klubowiczów poprosili znajomych udających się do Japonii, żeby tą Chitę stamtąd przywieźć.

Czy Pan kolekcjonuje te najlepsze whisky?

Jeśli chodzi o dom, to sprawdza się powiedzenie, że szewc bez butów chodzi. Miałem kiedyś pomysł na zbieranie fajnych butelek. Chociaż najomi wiedzą, że mam takie butelki, to dla nich nie było różnicy, że jak się kończył czarny Johny Walker, którego przynosili, to sięgali ręką po to co jest u mnie stało w szafce. I nie sposób powiedzieć „nie” i butelki szybko znikały. Więc teraz jest tak, że ciekawsze pozycje trzymam w biurze. Tam nie robię imprez i tam trzymam takie własne rarytasy. Nawet postanowiłem sobie zachować jednego Glenfarclasa z rocznika 1953. Stwierdziłem, że nawet jak nie dla  syna to dla wnuka, który urodził się 2 lata temu.  Jak odczeka do 20 lat to taka butelka nabierze na znaczeniu i wyższą wartość też posiądzie.

Czyli taka kolekcja whisky dla potomnych, żeby nawet wnuk mógł posmakować co było kiedyś dobre?

Tak, nie bawię się zupełnie w kolekcjonerstwo inwestycyjne z uwagi tego, że i tak na co dzień inwestuję w nawet podstawowe wersje. Więc jeżeli już coś odkładam dla siebie, to bez względu na to ile to kosztuje i za ile możnaby sprzedać trzymam to tak, jak białe kruki w książkach.

JB

Jarosław Buss na tle Alembika.

Przejdźmy do rynku whisky w Polsce. Jakby Pan ten nasz rynek scharakteryzował? Jak on wygląda?

Wygląda dobrze. Natomiast nadal jeszcze mało fachowo. Chciałem przez to powiedzieć, że wszystkie cyfry, które otrzymujemy ewidentnie wskazują na wzrost zainteresowania piciem whisky, sprzedaż idzie znacznie do góry. Dużo bardziej zyskują single malty, co jest ciekawe, bo na świecie większe przyrosty mają whisky mieszane. Na świecie rynki już się nasyciły, natomiast w Polsce przyrosty na whisky single malt są 5 razy wyższe za zeszły rok niż na whisky mieszaną. Także wynikowo stoimy dobrze, natomiast jeśli chodzi o wiedzę to pewnie jeszcze sporo do nauki.

A gdyby miał Pan wymienić z whisky, którą ma Pan na bieżąco w sklepie na półce, to co się najlepiej sprzedaje? Po co sięgają klienci?

Może moi klienci nie będą do końca reprezentatywni, ponieważ funkcjonujemy jako pierwsi i najstarsi na rynku w Polsce.  Wobec czego my już swoich klientów przyzwyczailiśmy do tego, że warto poszukiwać dalej. Wielu z nich po prostu przychodzi i pyta się czy jest coś nowego.  Bez względu na to czy to jest szkocka, czy tajwańska czy szwedzka whisky po prostu próbują. W większości to są klienci, którzy wierzą nam, że jeśli coś się pojawiło nowego to chociażby warto spróbować aby wyrobić sobie własne zdanie. Więc jakich takich sprecyzowanych marek o które się głównie pytają to nie ma. Tajemnicą nie jest, że jeśli klient daje nam wolną rękę to staramy się oferować to, na czym nam najbardziej zależy. Natomiast bardzo duży nacisk kładziemy na pokazywanie nowości. Tak jak w przypadku Kavalana, który pomimo swojej ceny znalazł więcej potencjalnych odbiorców niż my dostajemy butelek od producentów. To co mogę potwierdzić, to to, że przynajmniej w naszych sklepach kompletnie nie ma zainteresowania burbonem. Kompletnie. Półkę z burbonem można odkurzać co tydzień lub co miesiąc i ona wygląda tak samo. Pomimo statystyk, które mówią o tym, że to whisky Irlandzka będzie miała największe wzrosty w najbliższym czasie to u nas zupełnie jeszcze tego nie widać.

JB 6

Jarosław Buss w Bruchladdich.

Jak z whisky Japońską? Czy te egzotyczne znaczki na butelce są zachęcające?

Są bardzo zachęcające. Jedyny kłopot z Japonią to jest cena. Jeżeli założymy, że 12-letnia Yamazaki kosztuje dwa razy tyle co szkocka 12-letnia to jednak dla wielu klientów 12 lat równa się 12 lat. Wtedy niestety ta cena jest ceną zaporową. I tu pewnie edukacja jest potrzebna. Ale nie ukrywam, że problemów ze sprzedażą Yamazaki czy Hibiki absolutnie nie mamy. Myślę, że jeśli chodzi o świadomość jakości whisky japońskiej, to ona już się w Polsce pojawiła. Skoro jeden film Między słowami  w 2003 roku potrafił zrobić tyle szumu na całym świecie. oraz dodatkowo po tych wszystkich nagrodach dla whisky Yamazaki to i wiedza o jakości japońskiej whisky w Polsce się zwiększyła.

Gdyby miał Pan polecić whisky, o której wiemy, że na pewno stoi u Pana na półce i kosztuje do 350 zł, to co by Pan polecił? Załóżmy, że  przeciętny Polski Kowalski chciałby sobie kupić coś z jego perspektywy droższego, to co to powinno być?

Skoro już mówiliśmy o egzotyce:  Yamazaki 12 letnie, na 18 letnie budżetu by nie starczy. Prawie każda wersja Amrut w tej kwocie się zmieści i gorąco polecam. Proszę się nie bać, że to jest whisky z Indii. Myślę, że w tej cenie można skusić się na Kavalana. Natomiast jeśli mamy wrócić do whisky szkockiej to wybór w cenie 300 zł jest duży. Bardzo dobry 15 letni Glenfarclas. Jedna z najlepszych wersji Bowmore  – 15 letni z serii Official Bottling.  Można by wymieniać i wymieniać.

JB 4

Jarosław Buss i destylarnia Balblair.

To zostawmy już rynek whisky i kwestie klientów w Polsce, a wróćmy do Pana jako do osoby, dla której whisky ro pasja. Czy jest jakaś konkretna whisky, konkretna edycja, która się Panu marzy, której chciałby Pan spróbować?

Ponieważ teraz jest tak głośno nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim na świecie, na temat Karuizawy, to mam ochotę na otwarcie najstarszej, w której posiadaniu jesteśmy. To jest 39 letnia Karuizawa z 1972 roku. Korci mnie od pewnego czasu. Próbowałem młodsze wersje, a starszej jeszcze nie. Cały ten szum medialny, który się wokół niej roztacza sprawia, że jeszcze bardziej mam ochotę ją otworzyć.

Trzymam kciuki żeby się w takim razie udało i aby nie zawiodła oczekiwań. Jak już Pan powiedział to nie tylko pasja do whisky, ale również pasja do Szkocji. Co pan najbardziej lubi w tych wyjazdach?

Przede wszystkim uwielbiam tamten krajobraz, który jest bardzo ciekawy, ale ja bym go nazwał wyciszony. To znaczy jak ląduje w Szkocji, i nie mówię o Glasgow czy Edynburgu, ogarnia mnie wszechobecna cisza. Te pagórki, i góry, te strumienia i pola wszystko jedno czy pokryte jęczmieniem czy czym innym i taka błoga cisza, której nie potrafię odnaleźć na naszej wsi. Poza tym zupełnie inny stosunek ludzi do człowieka. Wszyscy Szkoci z którymi miałem czy mam do czynienia zachowują się tak jak członkowie rodziny, a może i lepiej. Czyli tak jak powiedziałem: na pewno klimat, na pewno atmosfera, na pewno ludzie. A jak już się wjedzie w te tereny destylarni, to ten aromat unoszący się gdzieś z daleka w powietrzu, sprawia, że jest o.k. Na wyspie Islay, gdy jedzie Pan wynajętym samochodem to wszyscy Pana pozdrawiają. I nie ważne czy samochód prowadzi mieszkaniec wyspy czy ktoś obcy. Atmosfera inna, drzwi się w mieszkaniach nie zamyka. Rzeczy takie o których my tutaj nie jesteśmy w stanie nawet pomyśleć.

JB 5

Jarosław Buss i Scapa.

Czy można coś takiego doświadczyć, gdy się sięgnie po naprawdę dobrą whisky? Czy jednak nie, aby tego doświadczyć to trzeba wyjechać do Szkocji?

Nie myślę, że nie. My mamy w domu ciszę. Jestem w stanie puścić sobie jeden z filmów, które bardzo lubię – Brave Heart. Niby to nie będzie sprzyjało ciszy, bo jest głośny, ale wprowadza nastrój Szkocji. Kieliszek dobrej whisky i muzyka poważna może nas wprowadzić w taki nastrój również. Natomiast jest coś takiego w Szkocji, czego ja nie potrafię nazwać. Powiem inaczej. Gdyby faktycznie wierzyć w reinkarnację, to chyba w poprzednim wcieleniu musiałem pochodzić stamtąd bo lądując tam czuję się jak u siebie. To jest coś takiego dla mnie zupełnie niespotykanego.

Na koniec chciałbym poprosić o podzielenie się jakąś własną myślą przeznaczoną dla wszystkich czytelników serwisu Whiskymywife.

Proszę próbować każdą whisky, którą Państwo napotkacie na drodze. Nie sugerować się żadnymi książkami, żadnymi ocenami i etc. Bo każda z tych ocen nawet jeśli jest wierna, to jest subiektywna i wystawiona przez osobę, która doświadczała tej degustacji. Świat whisky jest przebogaty. W samej Szkocji mamy ponad 100 destylarni. Ostatnio przeczytałem, że Single Maltów na świecie mamy już ok. 5000 odmian. Więc jest to tak przebogata dziedzina, że warto sięgać po różne whisky i wyrabiać własne zdanie na ich temat. Czy silnie torfowa whisky z Islay, czy bardzo delikatna z Lowland, czy słodka ze Speyside? –  spróbujmy i wyróbmy sobie własną opinię.

Bardzo dziękuję Panu za spotkanie i rozmowę. Mam nadzieję, że nie ostatnią. Z Panem Jarosławem Bussem Rozmawiał Daniel Lichota.

 daniel

 

Jarosław Buss – twórca i założyciel Tudor House oraz sieci sklepów Ballantine’s w Polsce.

https://www.sklep-ballantines.pl/

Pierwszy sklep pod szyldem Ballantine’s powstał w Edynburgu w 1827 roku. Jego właścicielem był George Ballantine we własnej osobie.
W 1995 roku, przy ul. Kruczej 47a w Warszawie, został otwarty pierwszy Sklep Ballantine’s w Polsce. Od tej pory jest on postrzegany jako perła elegancji i szkockiej tradycji w centrum miasta. W 2005 roku miało miejsce otwarcie drugiego ekskluzywnego salonu alkoholi w Warszawie przy ul. Puławskiej 22. Od 2010 roku możemy pochwalić się dwoma kolejnymi salonami mieszczącymi się przy ulicy Marynarskiej 15 i ulicy Francuskiej 27 w Warszawie.

Sklep Ballantine’s to miejsce, gdzie jakość i luksus stoją na pierwszym miejscu. Nie zależy nam na sprzedaży alkoholu w byle jakiej formie. Naszymi klientami są osoby, dla których nie jest on celem samym w sobie, ale rekwizytem, przyczynkiem, oprawą szczególnych momentów w życiu.
Szczycimy się zaufaniem naszych klientów, którzy są najczęściej koneserami, znawcami gatunku. Goszczą u nas często znani artyści, biznesmeni, politycy oraz dyplomaci.

Nasze trunki pochodzą od bezpośred­niego importera, dzięki czemu nasze ceny są bardzo atrakcyjne.
Dla naszych stałych klientów przewidzieliśmy bardzo korzystne rabaty.
Niezdecydowanym – nasi kom­petentni sprzedawcy chętnie pomogą podjąć trafną decyzję.

Mamy szczęście zajmować się tym, co naprawdę kochamy. Dzielimy tę pasję z naszymi klientami dając im do wyboru prawie 2000 produktów, wielokrotnie nagradzanych na międzynarodowych festiwalach i prestiżowych pokazach branżowych. Pozwalamy im poczuć smak miejsc, w których nigdy nie byli, bądź do których pragnęliby wrócić.

(źródło: https://www.sklep-ballantines.pl/informacyjna-7.html)

 

komentarze zamknięte