Glenlivet w Limburgu odkryty na nowo.
W poprzednim wpisie z festiwalu w Limburgu opisaliśmy absolutnie rewelacyjny masterclass whisky Glenfiddich. Whisky nam bardzo dobrze znanej, ale jakoś do tej pory niedocenianej. Po tym masterclass zmieniliśmy zdanie i postanowiliśmy pójść za ciosem.
Do własnego przeglądu wybraliśmy whisky Glenlivet. Kolejna wielka marka, szeroko dostępna ze swoimi standardowymi edycjami w zasadzie w każdym większym sklepie z alkoholem. Szeroko dostępne są edycje rocznikowe – 12, 15, 18 a nawet 21 lat. Ponadto szeroko znane są Glenlivet Nadurra oraz nowa podstawowa wersja – Glenlivet Founders Reserve. Już droższe i nieco trudniej dostępne są wersje 25 letnie. W przeciwieństwie do wcześniej opisywanej Glenfiddich, Glenlivet jest szerzej dostępny u niezależnych bottlerów. Można tę whisky dostać m. in. od Signatory, Gordon MacPhail i aż 90 innych! Bazując na whiskybase, oczywiście dane tam zawarte są absolutnie niekompletne, albo jak to się mówi mogą rzucić jakieś światło na sprawę, statystyki pokazują, że oficjalnuch edycji jest 209, a wszystkich ponad 1000! czyli 80% rodzajów whisky Glenlivet dostępnych na rynku pochodzi od niezależnych bottlerów.
My mieliśmy przyjemność degustować jednego z najstarszych Glenlivetów dostęĻnych na rynku – 62 letniego wydanego przez Gordon&MacPhail w serii Privet Ultra Collection. Dla nas był on najlepszy w tej serii i oceniony przez każdego z nas na 8,5 punktów. (opis tej degustacji znajduje się TU).
Jednak wydawało nam się, że to wyjątek od reguły. Glenlivet’a ceniliśmy jako bardzo ciekawą whisky dla początkujących. Dobra na wprowadzanie w świat whisky single malt. O delikatnych bukietach z jednej strony kwiatowo-waniliowych z cytrusami albo nutami po sherry. Nie sięgaliśmy głębiej i nie zapoznawaliśmy się ze starszymi i bardziej unikalnymi wersjami. Postanowiliśmy podjąć tę próbę właśnie w Limburgu i sprawdzić organoleptycznie jak się sprawy mają. Wyselekcjonowaliśmy kilka starszych wersji. Okazało się, że w Limburgu wybór whisky Glenlivet był całkiem spory i trzeba było zawężać selekcję. Okazało się, że mieliśmy nosa z wyborem 😉
Na pierwszy ogień poszła wersja podstawowa, 12-letnia, o obniżonej mocy, ale butelkowana w latach 80-tych, czyli 30 lat temu!
Glenlivet 12 yo 43% (lata 80) – whiskybase
Zapach: bogata i zrównoważona, słodka, wiśniowa ale też mech i skóra. Sa tez oliwki, zamsz – ogólnie wciągająca i nie taka oczywista.
Smak: Chcemy znów takie podstawki! Bogata, owocowa – jagody, maliny ale też cynamon. Są też cytrusy, zboża, limonki, migdały i trochę pieprzu. Zupełnie nie brak mocy.
Finisz: Całkiem długi – kawowy, na końcu trochę cierpki.
Podsumowanie: Podstawka na 5 i to nie z Islay – takie rzeczy tylko kilkadziesiąt lat temu….
Grzegorz: 5 Daniel: 4
Skoro dwunastka już za nami to idziemy do kolejnej klasyki od Glenlivet. Tym razem 21 lat!
Glenlivet 21yo Archives 43% – whiskybase
Zapach: siano stodoła, las, mało owocowy a więcej przypraw. Goździki, zioła trochę pomarańczy. ciekawa ale niezbyt bogata.
Smak: Cierpka, raczej płaska – jabłka, gruszki, cynamon ale także delikatny dym.
Finisz: Miły, średnio długi – jabłka, marcepan, czekolada.
Podsumowanie: Idealna whisky po prostu do…picia.
Grzegorz: 4 Daniel: 4,5
Idealna whisky do picia za nami, zobaczmy więc czy znajdzie się coś do degustowania. Wiekowo idziemy dalej i teraz będzie whisky 30 letnia, rozcieńczona do 46 % i wydana przez uznanego niemiecko bottlera – Jack Wiebers Whisky World w serii z zamkami. Ta przedstawia zamek Urqhart nad Loch Ness. Ilość butelek to zaledwie 90. Historię więc ta whisky ma, a jak smakuje?
Glenlivet 30yo 46% 1972-2003 – whiskybase
Zapach: Bogaty – od raz wiemy, że to coś ciekawego. Mech, czekolada, skóra, tytoń – i to wszystko się ładnie przeplata, wzbogaca nawzajem. Sporo też jagód czy poziomek. Po prostu bomba sherrowa ale co ważne nie ma zbytniej dominacji samej beczki co często się niestety zdarza.
Smak: Intensywny, bogaty – owoce leśne, jagody, maliny – czekolada, dobre wino czerwone, wytrwawne ale też mocna herbata.
Finisz: długi i ciekawy.
Podsumowanie: Whisky już z wyższej półki co było czuć na każdym etapie. Pomimo rozcieńczenia ani mocy ani intensywności w ogóle nie brakowało! Jakość dorównuje historii i unikalności tej whisky.
Grzegorz: 8 Daniel: 7
Teraz czas na 5 lat młodszą whisky ale w wersji o mocy beczki i to aż 59.9%. Whisky 25 letnia z 1976 roku, czyli butelkowana przez James MacArthur w 2001 roku – 15 lat temu! Typ beczki o numerze 4311 to popularne Dark Sherry.
Glenlivet 25yo 59,9% 1976-2001– whiskybase
Zapach: sporo przypraw, zioła, sos sojowy, jeżyny, makowiec gdzieś w tle, delikatna, wymagająca uwagi ale bardzo bogata
Smak: słodka, za moment przyprawowa, są też owoce, jabłka, mango – także wytrawna i lekko przyprawowa
Finisz: Bardzo długi, aksamitny, czekoladowy z chilli, cytrusy, zielony pieprz ale też rodzynki.
Podsumowanie: Ma charakter i moc. Świetna Whisky bez dwóch zdań!
Grzegorz: 8 Daniel: 8
Czy można znaleźć się jeszcze wyżej? Na co tak naprawdę stać whisky Glenlivet? Sięgamy po najstarszą whisky w zestawie. Wersję 25 letnią z 1952 roku i butelkowaną w 1977! To ważna data dla jednego z nas 😉 Whisky ta została wydana dla uczczenia Silver Jubilee of Her Majesty Queen Elizabeth II. Martwi nas jedynie moc tej whisky, zaledwie 43%.
Glenlivet 25yo Jubilee Black Box – whiskybase
Zapach: mocno intensywny, bogaty, drzewa, trawa, zapach lasu. Stara piwnica, słodycze, mech, skóra, lakier do włosów – sporo się tam dzieje.
Smak: WOW- pięknie od samego początku. Przyprawy, gałka muszkatołowa, pomarańcze i landrynki, malinym przyprawy a także mocna i dobra esencja herbaciana. Wszystko przenika, po chwili wraca – intensywnie, bogato i urozmaicany smak.
Finisz: Bardzo długi, prawie się nie kończy- intensywny – głównie owocowy! Magia owoców cytrusowych słodkich – pomarańcze i mandarynki.
Podsumowanie: Te sformułowania w naszych opisach whisky o zatrzymującym się czasie dla osób, które jeszcze nie doznały tego momentu są absurdalne. Do czasu, aż natrafią na taką właśnie whisky. Siedzieliśmy sobie w spokojnej restauracji na terenie Stadhalle w Limburgu, czyli miejsca gdzie odbywa się festiwal. Kawa, woda, cisza i spokój o tej porze. Porozstawiane kieliszki do degustacji (za zgodą obsługi) i spokojnie pracujemy. Aż tu nagle ta whisky wdziera się w układ krwionośny i odcina wszystkie, ale to absolutnie wszystkie zewnętrzne bodźce. Inny wymiar. Pod jego wpływem podejmujemy szybkie decyzje. Butelka kupiona tam i wtedy, chociaż na przesyłkę przyszło poczekać. Kwota też tam i wtedy prosto do ręki. Zaufanie sporo warte. Dlaczego? Nieskromnie ale zarazem uczciwie trzeba przyznać, że już pijaliśmy bardzo dobre whisky. Ale jeszcze żadnej o takim profilu. Genialna.
Grzegorz: 9,5 Daniel: 9
Dlaczego Glenlivet Jubilee nie był ostatnim dramem? Uczciwie trzeba przyznać, że nie przewidzieliśmy, że będzie tak niesamowity. Przechodzimy do ostatniej pozycji zaplanowanej w tej degustacji – najstarszej w zakresie maturacji bo aż 34 lata.
Glenlivet 34yo 1974 – whiskybase
Zapach: herbaciana ale i trochę leśne zapachy. Sporo ziół, pieprzu ale też gorzkiej czekolady, mięty i cytrusów.
Smak: Niestety trochę wodnista, jabłkowa, likier ziołowy
Finisz: Całkiem długi, przyjemny, ziołowo-pieprzno-kawowy
Podsumowanie: Niestety uczciwie trzeba przyznać, że niewiadomo, czy nie skrzywdziliśmy tej whisky. Moja ocena na 6,5 i niewiem czy nie za mało, po poprzednim strzale.
Grzegorz: 5,5 Daniel: 6,5
To był piękny dzień, słońce świeciło, a potem przeszła burza. My dokonaliśmy kolejnego pięknego odkrycia: Stare Glenlivet’y to klasa sama w sobie. Trzeba się szerzej otworzyć na tę destylarnię. Bardzo udany przegląd, a to dopiero 14.00 … czas na obiad w restauracji w Stadhalle. Bardzo dobry obiad, bardzo dobry dzień, a do zamknięcia jeszcze drugie tyle.
Kilka godzin później do przeglądu doszedł jeszcze jeden Glenlivet. 😉
Glenlivet 1963, Gordon&MacPhail whiskybase
Zapach: Dziwny – mech, bez, i czarne owoce. Przyprawy. trawa i pokrzywy. A potem cytrusy.
Smak: Klasyka delikatnie stonowana. Delikatne nuty sherry, czerwone owoce, czekolada, toffi. Winny.
Finish. Wino truskawkowe, truskawki, cytrusy. Bardzo długi.
Podsumowanie: Ciekawy, przyzwoity, ale nie rewelacyjny … Oczekiwania były większe.
Daniel: 6
Już teraz odkryję karty i powiem, że to był najlepszy nasz wyjazd do Limburga z dotychczasowych. Byliśmy po raz trzeci i nigdy wcześniej nie narzekaliśmy na tłu, brak wody, pogodę i takie tam pierdoły. Tłumy teraz też były, trzeba jakoś z tym żyć.
Jednak trzeba się skupić na tym co naprawdę ważne. Glenlivet odkryliśmy na nowo w jego najpiękniejszym wydaniu.
Glenlivet Carn Dulack
Już po powrocie do Polski miło nam było dowiedzieć się, że firma Pernord Ricard wydała edycję Glenlivet w serii The Glenlivet Single Cask Edition przeznaczonego wyłącznie na rynek Polski.
To 14-sto letni Glenlivet Carn Dulack z beczki po sherry nr 5230 zabutelkowany 14 lutego 2016 o mocy 60.2% alkoholu. To edycja zdecydowanie dla miłośników whisky Single Malt.
Jak nam smakował?
W zapachu delikatna i fajna. Dojrzałe kwieciste łąki i pola, miód a nawet lukrecja. Ewidentne nuty szerry. Dość sporo przypraw i ziół. Z czasem otwiera się na czekoladę, kawę i zamsz.
W smaku jest komplementarna do zapachy z głównym naciskiem na nuty czekoladowe i skórzane. Z początku aksamitna z czasem wydała mi się zbyt mocna i alkoholowa.
Na finishu nie ma zaskoczenia. Wszystkie elementy ze sobą współgrają więc odnajdujemy ciągnące się czekolady ale są one w tle za ostrymi ziołami i przyprawami.
Whisky zdecydowanie ciekawa i warta spróbowania. Cieszy również fakt coraz większego szacunku dla polskiego rynku miłośników whisky i edycji przeznaczonej właśnie dla nich. Mamy nadzieję, że to początek pozytywnego trendu i coraz więcej takich edycji będzie dostępnych na naszym rynku.
Tagi: 2016, degustacja, Glenlivet, Limburg