Oceniwszy swego czasu Tobermory Green Label na 10 bardzo chciałem poznać kolejne z tej serii. Ta idea przyczyniła się do nawiązania międzynarodowych kontaktów, których owoce właśnie pijemy.
Kolor: Ciemny, czerwonawy? bursztyn.
Zapach: Rozgniecione ostre ocetowe winogrona. Rodzynki. Wiśnia i owoce leśne. Zaledwie odrobina słodyczy. Jednocześnie anyżek, mięta i eukaliptus. Gdzieś tam dalej pieprz i papryka. Kurz i siarka.Trochę dymu, kleje, lakiery. Truskawki i gorczyca. Po czasie McCoy mówi o przyprawionym mięsie wieprzowym i to jakoś mocno wybrzmiewa.
Smak: Z początku słodkawy. Jerzyny, jagody w ukrze trzcinowym. Potem cierpkość. Wybrzmiewa mocno pieprz i słodka papryka. Pika na języku. Goryczka. Całe połączenie jest jednak ciekawe i przyjemne.
Finish: Dobrze koresponduje ze smakiem. Z jednej strony winny, octowy i delikatny biały pieprz. To wszystko zanurzone w owocach leśnych i wiśniach. Potem przechdzi w lekkie dymy i torf. Potem znowu pieprz i chili w miodzie.
Podsumowanie: Bardzo ciekawa i wielowymiarowa whisky mocno zaciekawiająca ostrymi nutami w słodkich owocach. Mocno esencjonalna – trochę jednak za bardzo. Coś w sobie ma takiego co nie pozwala się nią do końca zachwycić. Przypomina trochę Glog dodawany do grzanego wina. Najniższa z najwyższych ocen. Zdecydowanie warta poszukiwania. Mogę się jedynie cieszyć z posiadania siostrzanych butelek.