Kolejnym Masterclass, w którym uczestniczyłem na Warsaw Whisky Fest był przegląd bieżących wypustów destylarni Glen Garioch. Było to ciekawe spotkanie na którym miałem okazję spróbować 4 różnych whisky, które pojawiły się na rynku w ostatnim roku. Jest to już materiał, który pozwala powiedzieć coś więcej na temat kierunku w którym zmierza ta destylarnia. Spotkanie prowadził organizator Warsaw Whisky Fest Jarosław Buss dzięki temu degustacja została przeprowadzona w sposób dynamiczny i bardzo ciekawy – uczestników nie zabrakło.
Destylarnia Glen Garioch założona została pod koniec XVIII wieku przez Johna i Alexsandra Mansona i w rękach tej rodziny była aż do roku 1884. Podobnie jak w przypadku większości gorzelni jej historia była burzliwa i właściciele zmieniali się wielokrotnie. Ważną datą jej historii jest rok 1970 w którym doszło do przejścia destylarni za 170 000 funtów przez Stanleya P. Morrisona. Można powiedzieć, że nowy właściciel uratował ta destylarnię, bowiem od 1968 roku była ona nieczynna z powodu problemów z bieżąca dostawą wody – po zmianie właściciela zainwestowano między innym w nowe studnie głębinowe i przywrócono stałą produkcję whisky. Już 2 lata później Glen Garioch wypuścił na rynek pierwsze single malty co w tamtych czasach nie było taką częstą praktyką. Fabryka na przełomie lat 70tych i 80tych została rozbudowana i zwiększone jej moce produkcyjne. Kolejną ważna datą jest przejęcie tej destylarni w 1994 roku przez Suntory Ldt co miało wpływ na profil wytwarzanej whisky. Przez całe lata produkowano w Glen Garioch whisky torfową i charakter ten pochodził nie z samej wody ale przez suszenie słodu torfem. Zmieniło się to w 1997 roku kiedy to Japończycy zmienili profil destylarni przechodząc na produkcję whisky bez użycia torfu. Wspomniana zmiana nastąpiła po 2-letniej przerwie w produkcji – na szczęście jednak destylarnia szybko zaczęła pracować ponownie pełną parą. Pytany o tę zmianę Jarosław Buss stwierdził:
„Zmiana profilu w 1997 roku wynikała ze zmiany właściciela, Morrison, jako właściciel Bowmore chciał produkować tu także wersje dymne, Japończycy o zupełnie innych upodobaniach smakowych postanowili zmienić profil, na łagodniejszy, bardziej uniwersalny do sprzedaży firmom blendującym.
Mi osobiście pasuje obecna receptura o tak zdecydowanym motywie przewodnim w aromacie jakim jest zapach słodu. Butelkowanie bez filtracji także dodaje smaczku, a przynajmniej nie zubaża Whisky.”
Kilka słów jeszcze o samej destylarni. Produkcja roczna wynosi około 1 000 000 litrów czystego alkoholu rocznie co powoduje, że Glen Garioch jest jednym z mniejszych zakładów w Szkocji – dla porównania Glenfiddich produkuje ponad 12 razy więcej whisky. Gorzelnia posiada kadź zacierną ze stali nierdzewnej, 8 kadzi fermentacyjnych także ze stali a także alembik pierwszej destylacji i 2 końcowej (od 1977 roku doszedł drugi). Od 2005 roku destylarnia posiada centrum dla zwiedzających – oficjalną stronę znaleźć można tutaj. Tak jak Highland Park jest najbardziej wysuniętą na północ destylarnią tak Glen Garioch jest – od 1985 roku- najbardziej wysuniętą na wschód. W 1985 roku zamknięto bowiem położoną dalej na wschód gorzelnię Glenuty Royal a dwa lata wcześniej Glenugie. Lata 80te były bardzo ciężkimi czasami dla destylarni…- ale to już historia na zupełnie inną opowieść.
Jak mawia moja zona „do brzegu!” – czas więc na ocenę finalnego smaku, zapachu współczesnych wypustów Glen Garioch! Zestaw wyglądał tak:
1. Glen Garioch Virgin Oak 48% – whiskybase.
Oryginalna whisky bo maturacja przebiegała w zupełnie świeżej beczce. To rzadkość i powiem szczerze, że próbowałem kilku single maltów przechowywanych w takich beczkach i …żadna nie okazała się czymś wyjątkowym. Świadczy to o tym jak ważne jest używanie beczkek po innych trunkach, które dają wiele ciekawych nut smakowo-zapachowych. Zobaczmy jak jest w tym przypadku.
Zapach: siano, żniwa, cytryny trochę nieświeże, trochę goryczki. W drugim etapie wyczuwalne drzewa -sosna? Trochę czekolady i ostrych przypraw.
Smak: Ostra, przyprawowa – wyczuwalny imbir, ostra papryka, trochę czekolady cynamonowej. Jak dla mnie zbyt ostra i jeszcze niedojrzała. Wszystkie te smaki lubię ale nie są jeszcze ze sobą właściwie połączone. Zabrakło czasu.
Finisz: Tu braki są największe. Ostra, paląca i trudno nawet wyodrębnić inne smaki tym bardziej, że finisz bardzo krótki.
Ocena: 2,5
2. Glen Garioch 15 yo The Renaissance 1st chapter 51,9% – whiskybase.
Zapach: maślany, babka cytrynowa, ciasto drożdżowe Chwilę później pojawiają się ostre przyprawy, imbir, pieprz ziołowy. Ale też warzywa (?!?) takie jak seler, papryka. Świeże jagody?
Smak: Znowu imbir 🙂 Smak zbożowy, korzenny, jęczmienny. Delikatnie słodka, miód wielokwiatowy, pomarańcza
Finisz: Dłuższy niż w Virgin Oak ale nie do końca przyjemny. Wyczuwalny imbir (jak mogło być inaczej), marmolada pomarańczowa
Ocena: 3
3. Glen Garioch 15 yo Wine Cask Matured 48% – whiskybase.
Zapach: Borówki, jeżyny, czarne porzeczki. Miód ale też świeża bagietka. Sporo też ostrzejszych przypraw.
Smak: Już bardziej zrównoważona od poprzedniczek. Przyprawy są ale nie tak ostre jak wcześniej. Dodatkowo prażone jabłka, cynamon i … IMBIR:)
Finisz: Także nie zachwyca intensywnością i długością ale jest przyjemny, ciekawy. Trochę jagód, czekolady i ostrej papryki.
Ocena: 3,5
4. Glen Garioch 1999-2013 Batch. 30 56,3% – whiskybase.
Zapach: Delikatnie dymna ale też nuty zamszu, skóry. Ale to tylko na początku póżniej nabiera słodyczy pomarańczowej, trochę owoców leśnych. Są tez zapachy mchu, trawy czy nawet delikatne zapachy świeżych grzybów. Urozmaicony i ciekawy. Podobnie jak w poprzednich są też nuty korzenne, przyprawowe ale nie tak dominujące.
Smak: Głębszy, owocowy, cynamonowy – są też landrynki. Przebija gorzka czekolada z chili plus jagody/borówki.
Finisz: W końcu długi finisz i co ważne przyjemny. Korzenny, syrop na kaszel, trochę cytryn. Ciekawy.
Ocena: 4,5
Podsumowując cały Masterclass trzeba stwierdzić, że organizacja i prowadzenie spotkania stało niestety na wyższym poziomie niż główny bohater czyli whisky Glen Garioch. Żadna whisky nie zachwyciła w taki sposób by ją wspominać przez kolejne tygodnie ale też nie było takiej, którą ciężko było wypić do końca. Ostatnio miałem okazję napić się whisky z okresu sprzed 1995 roku i zyskały zdecydowanie wyższe noty – były głębokie w smaku i miały przyjemny torfowy finisz. Inna rzecz, że miały już około 30 lat więc zdecydowanie większy był kontakt alkoholu z beczką co wpłynęło korzystnie na końcowy efekt. Nie przekreślałbym więc tej destylarni a poczekał na whisky pełnoletnie i mam wrażenie, że wtedy zyskają na smaku i harmonii. Jednak nie jestem tez do końca rozczarowany bo whisky Glen Garioch mają swój zdecydowany i ciekawy profil – nie są nijakie. Wszystkie prezentowane w trakcie spotkania whisky wyróżniały się wieloma ciekawymi przyprawami, były ostre i zdecydowane – w większości wyczuwalny też jest imbir czy nuty czekoladowe. Ale tak jak wcześniej wspomniałem potrzeba cierpliwości by wszystkie te nuty dojrzały i odpowiednio się ze sobą połączyły. Zdecydowanie najlepszą była ostatnia prezentowana butelka, która moim skromnym zdaniem jest już ciekawą alternatywą na długie jesienne wieczory.
A jeśli chcesz w 2015 roku wybrać się z nami na wycieczkę do Szkocji i odwiedzić m.in. destylarnię Glen Garioch proszę o kontakt: grzegorz@whiskymywife.pl
Już niedługo też napiszemy więcej szczegółów na stronie – emocje gwarantowane! 🙂
Relacja z tegorocznej wycieczki znajdą Państwo tu i tu.
POLECAMY!
Tagi: Glen Garioch, masterclass, Warsaw Whisky Fest, WWF
Mnie zawsze zastanawia – jak długo taka sklepowa whisky może stać w barku… Mam 10-letnią i nie wiem – pić to, czy wyrzucić? 🙂
Zawsze możesz wysłać nam 🙂