W drugim swoim wpisie chciałem złożyć hołd osobie, która nie jest znana w świecie whiskomaniaków tak jak na to zasługuje. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze kilka lat temu nie tak łatwo było zdobyć jego dzieło, czy fakt, że w Polsce jest to postać o której nikt nie wspomina. Czas to zmienić!
Ten urodzony w 1837 roku angielski dziennikarz postanowił w wieku lat 48 odwiedzić wszystkie destylarnie w Wielkiej Brytanii. By uzmysłowić nam wszystkim jak dawno ta wycieczka się zaczęła warto wspomnieć, że tego roku w La Scali na deskach debiutowała sztuka „Otello” Verdiego a w Polsce Józef Piłsudski został aresztowany pod zarzutem spisku na życie Cara. Tego roku powstała też destylarnia Glenfiddich zbudowana przez Wiliama Granta, która sprzedaje największa ilość SM na świecie. Były to czasy kiedy podróżowanie było zdecydowanie trudniejsze niż dziś – tym większy mój podziw. Alfred podróżował różnymi środkami lokomocji do których należały statki, kolej ( w tamtym okresie czasu Wielka Brytania miała ponad 7000 mil ułożonych szyn), wozami „napędzanymi” naturalnymi końmi a także co ciekawe psimi zaprzęgami. Takim środkiem transportu objeżdżał np. destylarnie na Islay.
Efektem podróży było epickie dzieło nazwane ’The Whisky Distilleries of the United Kingdom’ Niektórych opisów nie powstydziłaby by się Eliza Orzeszkowa bo oprócz bardzo dokładnej informacji technicznych o poszczególnych destylarniach Alfred opisywał też dziką przyrodę, hotele w których mieszkał czy ludzi których spotkał. Do podróży był bardzo dokładnie przygotowany. Miał listy polecające od znajomych, którzy byli w kontakcie z niektórymi destylarniami a także dokładnie opracował całą trasę. Nie była to samotna podróż – zawsze towarzyszyli mu znajomi, inni dziennikarze ale towarzystwo zmieniało się w czasie. Nikt nie był w stanie wytrzymać całej trasy. W efekcie cała podróż trwała 2 lata w trakcie których dotarł on do 129 gorzelni w Szkocji, 29 w Irlandii i 4 w samej Anglii. Bez tej podróży, jego pasji i zafascynowania tematem whisky dziś nie mielibyśmy tylu informacji o tym przemyśle. Do dzisiejszego dnia przetrwało tylko kilka egzemplarzy pierwszego wydania – całkiem niedawno jednym z celów mojego życia stało się zdobycie jednego z nich. Zamelduje kiedy zadanie będzie wykonane.
Tagi: Whisky
To by była super wycieczka! Ale jak zniesie to Twoja rodzina? Widzę, że whiskymywife, to nazwa, którą traktujesz naprawdę poważnie 😉
To ja też jadę 🙂 Muszę przeczytać!!!
Dobrą pracę wykonał, pierwsze wydanie jest zapewne bardzo kosztowne, wznowienie z 2008 r. kosztuje 20-30 funtów. W Królestwie Polskim około 1875 było około 70 Destylarni, a w całej Rosji w tym czasie działało 2747. U nas najwięcej destylarni było w Galicji – na początku XIX w niemal każdym folwarku była destylarnia. U nas takim Alfredem Bernardem byłby Agaton Giller, który robił opisy m.in. z wystaw np. z Wiednia.
Poniżej zamieszam niejako opis rodzimej destylarni – jednej z większych w swoich czasach z Siedlisk w lubelskim, która była własnością synów Morytza Mayera. Opis jest z 1902 r.
„Piekną pogodę przynosi nam dzień 1 lipca. O godzinie 6.30 rano po godzinnem oczekiwaniu na spóźniony pociąg wyjeżdżamy z Lublina w liczbie 15-tu. Po godzinie podróży stajemy w Trawnikach, st. dr. żel. Nadwiślańskich. Stacja ta, mimo małych rozmiarów, ma wygląd europejski. Stąd wygodne ekwipaże, zaprzężone w praktyczne, dobrze zbudowane konie lubelskie, wiozą nas do Siedlisk, 7 wiorst od Trawnik odległych.
Dzięki doskonałej komunikacji przestrzeń te przebywamy szybko. Kilka wiorst po świerzo zbudowanej szosie strategicznej, tak szerokiej i fundamentalnej, że wystarczy tylko podkłady i szyny ułożyć, aby ją na tor drogi żelaznej zamienić; dalej około 2 wiorst szosy lubelsko-chełmskiej już nie tak dobrze utrzymanej, wreszcie skręcamy na drogę świeżo brukowaną.
Bruk ten na 3,5 wiorstach zbudował właściciel Siedlisk kosztem 36,000 rubli. Budowa takiej drogi zdawałaby się zbytkiem na pozór. Kto jednak zna drogi na gruntach rędzinnych, te okropne wyboje i lepkie błoto, przylegające do kół i kopyt końskich, ten uzna, że nakład był niezbędny, zwarzywszy przytem, że po tej drodze do stacji i od stacji Trawniki przewozi się około 2,400 tys. w. spirytusu z gorzelni i rektyfikacji w Siedliskach i węgiel dla tych zakładów. Obok tego i dla sąsiedniej okolic, dostarczającej buraki do cukrowni Trawniki, jest ona dobrodziejstwem.
Po tym bruku wjeżdżamy w pięknie zbudowany folwark Siedliska, właściwiej mówiąc w podwórze wielkiej fabryki, o czem mnóstwo murowanych budynków i wielkie kominy świadczą.
Uderza nas na wstepie nadzwyczajny ład, czystość i komfort, panujący w tem podwórzu fabryczno-gospodarskim. Chodniki z cegły lub kamienia łączą wszystkie budynki, a znaczna część podwórza przed zabudowaniami fabrycznymi, mieszkaniami i stajnią całkowicie wyłożona kamieniem.
Norma produkcji spirytusu dla gorzelni wynosi 3,200,000 st. rocznie, która też przerabia około 25,000 korcy ziemniaków własnych i kupnych i 1,600 korcy jęczmienia. Jest to więc fabryka trzy razy większa, niż przeciętne duże gorzelnie gospodarcze. Kampania trwa przez 6-7 miesięcy, do końca maja; olbrzymie ilości wywaru spasane zostają masą inwentarza na miejscu i na folwarkach. Korzec ziemniaków przerobionych na spirytus wypadł netto w r. 1899/1900 – 90 kop. W r. 1900/1901 – 100 kop. Zakłąd rektyfikacyjny połączony z gorzelnią jest jednym z największych w państwie, oczyszcza rocznie 2,400,000 wiader 40% spirytusu dla skarbu i na własny rachunek. Rektyfikacja jest przez cały rok. Do czasowego przechowywania tych olbrzymich ilości spirytusu służą wielkie rezerwoary żelazne, ogólnej objętości 40,000 wiader. Dwa ogromne kotły parowe, spalają dzinnie opału za 125 rb., są czynne nieustannie.
Stała czynność maszyn parowych pozwoliła bez wielkiego stosunkowo kosztu urządzić oświetlenie elektryczne. Cała więc fabryka, podwórze, magazyny, domy mieszkalne i budynki inwentarskie są oświetlone elektrycznością. Światło to jest przeprowadzone również do najbliższego folwarku Wzgórek, gdzie nawet w spichrzu widzieliśmy lampki żarowe.
Zwiedzwszy zakłady przemysłowe, dla braku czasu bardzo pobieżnie, zbliżamy się do wielkiego budynku w formie czworoboku. Jest to chlewnia zarodowa, mogąca pomieścić około 400 sztuk trzody.(…)”
Budynki stoją dalej.
Ciekawa informacja Czajkus – może kiedyś zainteresuje się też naszymi rodzinnymi gorzelniami. Cudze chwalicie swego nie znacie:) Zwiedzałaś kiedyś wyżej opisany zakład?
Tego w Siedliskach nie, ale w tym roku specjalnie mieliśmy Zlot Kolekcjonerów Miniaturek Alkoholi na Mazowszu i pojechaliśmy zwiedzać gorzelnię w Krzesku – też dosyć starą, świetnie utrzymaną w której robią na co dzień spirytus do wódek Chopin czy Młodego Ziemniaka. https://xenna.com.pl/szukanie/destylarnia_chopin_w_krzesku_3906.html
W linku relacja kolegi Łukasza Gołębiewskiego.