Bowmore 1957 – spotkanie po latach.

Bowmore 1957 – pierwsze spotkanie.

O Bowmore 1957, jego historię, oceny, porównanie do innych Bomore’ów,  możecie przeczytać tutaj LINK. To bardzo ważna dla nas butelka, która postawiła fundamenty pod początkową działalność blogu whiskymywife.pl 😉 Ale pozbycie się jej z kolekcji to jedna z niewielu rzeczy, których naprawdę w życiu żałuję. Coś za coś. Na początku potrzebowaliśmy środków na rozwój i „degustownie” 😉 dobrych whisky w Limburgu i innych takich miejscach. Dzięki temu możecie poczytać o wszystkich naszych starociach na stronie, które mieliśmy przyjemność degustować. Niestety, nic za darmo w życiu nie ma.

Natomiast mieć w kolekcji Bowmore 1957, a spróbować, to w tym przypadku dwie różne sprawy. Wiadome dla mnie było, że jest to butelka, którą otworzyć byłoby bardzo ciężko. Chociaż w świetle ostatnio otwartych Glen Garioch Samaroli i Clynelish Corti można powiedzieć, że nie ma rzeczy niemożliwych. Tym razem życie wyszło mi na przeciw i podczas pierwszej edycji festiwalu Old & Rare w Glasgow jeden z kolekcjonerów otworzył tę butelkę na dramy. Koszt, to bagatelka = 100 GBP za 1 cl. 😉 W moim mniemaniu bezcenne. (priceless lepiej tu pasuje).

Mnie niestety na festiwalu nie było, ale sampla udało mi się nabyć. Danie główne w kieliszku czeka, ale najpierw rozbiegówka.

Bowmore Adelphi 1997 – 2017, 19 lat, 56.8%. https://www.whiskybase.com/whiskies/whisky/94707/bowmore-1997-ad

Przyznam szczerze, że nie tego oczekiwałem. Pierwszy dram dzisiaj, może kubki nieprzyzwyczajone. Ale jakaś taka arogancka. 3,5/10, bez opisu.

Bowmore 1957

Bowmore 1957. 40.1%. Danie główne. 

Zapach: Odpływam. Delikatny miód pszczeli. Kwiaty…. ale zaraz zaraz to nie kwiaty, to mango, ananas, kiwi. Poetyczne zapachy egzotyki. Cukier trzcinowy. Miód. Wiele owocowo-kwiatowej słodyczy. Zapach radości dosłownie. Człowiek wącha i oczy mu się śmieją. Teraz mam skojarzenia z daktylami i figami. Suszonymi owocami. Gruszką. Potem znowu jestem na łacę gdzie pachną kwiaty a pszczoły produkują miód. Poezja. Zapach 10/10. Przypomina mi na myśl Springbanka Full Proof, ale tam było chyba więcej intensywności. Czas na skosztowanie… aż się boję.

Smak. Przytrzymane krople w ustach wydają się pełnotłuste. Na myśl przychodzi mi miód pitny ale zmieszany ze starym winem. Likier pomarańczowy. Dużo owoców cytrusowych. Słodko kwaśny smak. Może przy większym łyku zbyt kwaśny? Mała skaza na diamencie aczkolwiek i tak to jest niesamowicie piękne.

Finish. Długi, słodki, ale jednocześnie z nutami migdałowymi, orzechami. Może kakao. Jest tam taki malutki element wykwintności czyli goryczki, który nadaje mu elegancki charakter.

Nie sposób mi uciec od dzielenia się ogólnymi wrażeniami na początku. To whisky, która cieszy wszystkie zmysły.

Finish. Coraz więcej nut kwaskowatych miesza się ze słodkimi. Znowu mamy delikatne miody, ale cotraz więcej kwaskowatych owoców egzotycznych. Czasami trudnych do nazwania. Gdzieś tam przychodzi na myśl limonka.

Duży łyk. Wypełniający. To whisky, którą się gryzie. Tłusta. Miodowa, słodka, likierowa, owocowa. Czego tam nie ma znowu w smaku. Od kiwi, przez pomarańcze po mango. I znowu ten finish w czasie którego człowiek ma ochotę położyć się i kontemplować…

Staram się aby ocena była obiektywna. Odejmuję punkt, ale jestem świadom, tu i teraz, nic się nie liczy.

Ocena. Daniel 9/10

Ocenił i rozmyśla w żalu, że już się skończyła. Że jest tak inna od wszystkiego co aktualne. 9,5/10 😉 

Czy można dla takiej whisky znaleźć sparingpartnera? I to w samej destylarni? Sprawdźmy …

Largiemeanoch 1975. Sampelek odłożony podczas Charity Tasting w Limburgu

Largiemeanoch 1975 19 lat. Sampelek odłożony podczas Charity Tasting w Limburgu.

https://www.whiskybase.com/whiskies/whisky/86505/largiemeanoch-1975-wc

Zapach. Przywodzi na myśl Bowmore 1957 gdyż jest odrobina miodu, i kwiatów. Może owoców. Ale w tle pojawiają się znacznie ostrzejsze nuty: przyprawy, goździki, stare drewno. Miodowa i owocowa słodycz miesza się z ostrością ziół i … stęchlizną. Bardzo fajny zapach. Może nawet intensywniejszy, może nawet bogatszy, ale nie aż tak wciągający, kojący, przyjemny.

Smak to już zupełnie inna bajka. Drewniany. Prochowy. Odrobinę popsuty. Kwaskowaty. Wciąż jest odrobina miodu i słodyczy ale te akcenty są w tle. Przoduje zielony pieprz, zioła i przyprawy. W dość ostrym ataku.

Finish: Migdałowo orzechowy. Kawowy. Z nutami owocowymi w tle. Po czasie łagodnieje. Likier kawowo czekoladowy. Zmienna whisky.

Podsumowanie. Zapach zwiastujący najwyższe rejestry ale smak, mimo, że wciąż bardzo dobry, to jednak inna liga.

Ocena 6,5.

Ponieważ wpisu dokonuję w dniu 31.12.2017 pozwalam sobie życzyć wszystkim sympatykom Whisky My WIfe wielu cudownych chwil i spełniania marzeń, tych związanych z whisky, ale też tych zawodowych i rodzinnych, w nadchodzącym roku 2018! Szczęśliwego Nowego Roku. 

komentarze zamknięte