Degustacja Amruta i…

W czwartek 30 stycznia w Warszawie w Bristol Clubie na ul. Marynarskiej whiskymywife degustowało whisky Single Malt z… Indii. Już patrząc na salę widać gołym okiem wzrost zainteresowania whisky słodową co nas bardzo cieszy.

2a

Bristol Club

Na naszym portalu piszemy głównie o whisky SM ze Szkocji i Japonii ale też nie chcemy być zamknięci na różne ciekawostki ze świata więc od czasu do czasu poświęcimy miejsce na egzotyczne whisky. Wśród nich jest Amrut czyli pierwszy Single Malt z Indii, który będzie obchodził w sierpniu swoje 10 urodziny od momentu premiery mającej miejsce w Glasgow w 2004 roku. Na wszystkich znakach towarowych gorzelni podana jest data 1948 roku i jest to prawdą  o tyle, że wtedy gorzelnia zaczęła produkować różne rodzaje alkoholu ale whisky Single Malt zaczęto destylować wraz ze wzrostem jej popularności wśród koneserów. I w tym momencie produkcja whisky to około 5% całej produkcji zakładu a pozostałe 95% to rumy, brandy, gin czy wódka. Jest to więc dosyć młoda destylarnia whisky słodowej ale trzeba też powiedzieć, że czas whisky tam leżakującej płynie zupełnie inaczej. W Szkocji w trakcie przechowywania w beczkach co roku ulatnia się około 2% objętości trunku a w klimacie Indii aż…16%. Gorzelnia znajduje się w mieście Bangalur prawie 1000 m.n.p.m. a zakres temperatur jest zupełnie inny niż w ojczyźnie whisky bo od 20 do 35 st. Celsjusza. Dlatego też nigdy nie będziemy mieli okazji pić np. 40 letniej jej edycji. A nawet, gdyby kiedykolwiek beczka tyle przetrwała mielibyśmy z całej beczki około 1 łyżeczki ostatecznego trunku. Może kiedyś właściciele będą na tyle cierpliwi aczkolwiek zbyt dużo osób nie będzie mogło docenić końcowego produktu.

Co piliśmy?

1. Amrut Single Cask Px-Sherry 56,5%

2. Amrut Single Cask Bourbon 60%

3. Amrut Single Cask Portpipe 59%

1a

Degustowane Whisky z destylarni Amrut

Co można o nich powiedzieć? Nie jest to whisky zła ale też nikogo nie oczarowała. Na mnie największe wrażenie zrobił Portpipe czyli wersja torfowa Amruta. Zesłodowany jęczmień do jej produkcji sprowadzany jest ze Szkocji więc może stąd moja jej najwyższa ocena. Nie chcemy zniechęcać do jej spróbowania bo warto na własnych kubkach smakowych sprawdzić jej oryginalny smak i zapach. Specjalnym gościem spotkania był Brand Manager z Amruta Ashok Chokalingam, który w bardzo ciekawy sposób opowiadał o destylarni i finalnym produkcie. Mieliśmy okazję też z nim kilkanaście minut porozmawiać i powymieniać poglądy nie tylko na temat Amruta.

7a

Od lewej: Radek, Ashok Chokalingam, Daniel

 

 

4a

Od lewej: Grzegorz, Ashok Chokalingam, Daniel

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na spotkaniu organizator całej degustacji Jarosław Buss właściciel sklepów Ballentinnes dał też możliwość zakupu po okazyjnych cenach wielu Single Maltów. Nie trzeba nas było dwa razy namawiać i z tej okazji skorzystaliśmy by porównać Amruta z inną tropikalną destylarnią Single Malt. Wybór padł na Tajwan i Kawalana tam produkowanego. Ogólnie Tajwan od wielu lat jest w czołówce rynków gdzie importuje się whisky słodową i pewnie to zainteresowanie przerodziło się w powstanie miejscowej gorzelni. Jest ona o rok młodsza od Amruta i powstała w kwietniu 2005 roku. Zakład położony jest w górach Shue-Shan gdzie powietrze jest czyste a woda spływająca ze szczytów jest wyjątkowo dobrej jakości. Co piliśmy?

1. Kavalan Vino Barrique Solist 57,7%

2. Kavalan Sherry Cask Solist 57,8%

 

Cała nasza trójka zgodnie przyznała, ze zwycięzcą pojedynku jest…Tajwan. Były to dwa wypusty, które bardzo zainteresowały mnie egzotycznym światem whisky i kto wie może w przyszłości więcej naszej uwagi będziemy poświęcać na degustację whisky także z poza Szkocji i Japonii. Pierwsza była pełna przypraw (kardamon, cynamon) z akcentami toffi, drewna, kawy a drugo może trochę za bardzo zdominowana beczką Sherry ale o długim i mocnym finiszu. Może to będą 2 pierwsze whisky z nowego świata, których napiszemy tasting notes? Zobaczymy – co nie zmienia, że na pewno warto obserwować jak rozwija się ta 9-letnia destylarnia.

Poniżej zdjęcia obu butelek – jest też tam jakaś jeszcze nieopisana do tego miejsca whisky słodowa…

5a

Od lewej: Glenfarclas 40yo, Kavalan Vinho Barrique, Kavalan Sherry Cask

 

Nie chcieliśmy ryzykować, by aż tak dobre wspomnienia zostały z tak egzotycznych miejsc produkujących whisky. Kupilismy więc Glenfarclasa, który przeleżał 40 lat w dębowych beczakach. Oj warto było ją kupić. Zresztą dosyć szybko znaleźliśmy „współinwestorów”, którzy dołożyli się do tego zakupu. Na szczęście udało się nam zachować jeszcze ponad 100 ml. i pewnie jeszcze w styczniu ocenimy jej smak i zapach na łamach naszego portalu. I takich wrażeń jakich mieliśmy na koniec spotkania życzymy wszystkim naszym czytelnikom. Slainte Mhath!

 

 

mccoy

komentarze zamknięte