Marcin Hamera:
Warsaw Whisky Fest był festiwalem zaskoczeń.
Pierwszym z nich była destylarnia Strathclyde i jej whisky single grain w wydaniach Cadenhead Small Batch (25 lat) oraz Duncan Taylor Dimensions (23 lata) – miękkie, słodkie, ciepłe, oleiste, o zaskakująco długim finiszu.
Jednak największym zaskoczeniem okazała się whisky, która została mi podana zupełnie w ciemno. Przyłożyłem kieliszek do nosa a oczy stanęly mi w słup. Poczułem wędzony boczek, przypalone mięso, trociny, świeżo spiłowane drewno, miękką słodycz i wytrawny dym. Co to jest Dym bez torfu, drewno bez sherry czy innego finiszu, zagadka! Trunek wlany do ust przelał mi się po języku zarazem miękkim i pikatnym ciepłem, aby następnie pokryć moje podniebienie oleistą warstwą czystej przyjemności. Zaraz potem spomiędzy miodu i pieprzu zaczęły wyłaniać się posmaki drewna, domagając się uwagi, nie było im jednak dane zdominować komppozycji. Co to jest? Zbyt wytrawne na bourbon, zbyt pikantne na single grain lub Irish pot still, zbyt nietypowe na szkocką… Czy już wiecie?
Tagi: festiwal whisky, Warsaw Whisky Fest, Whisky
dodaj komentarz