Whisky tour Scotland 2012

Już prawie 2 lata temu po raz pierwszy pojechałem do Szkocji na samotną podróż. Po pierwsze odpocząć ale też by w końcu zobaczyć na własne oczy kraj, który produkuje najlepszą whisky Single Malt na świecie. Jechałem a raczej leciałem pełen obaw czy to wszystko co czytałem o Szkocji okaże się prawdziwe. Na miejscu okazało się, że jest…dużo lepiej. Zakochałem się w tym kraju bez opamiętania – mam nadzieję, że z wzajemnością. Poniżej przedstawiam swoją relację, którą na bieżąco spisywałem na łamach bloga BOW. Na tej stronie dodałem tylko zdjęcia by bardziej zwizualizować to o czym pisze. Już niedługo na stronie umieścimy całą galerię zdjęć z wcześniejszych podróży. Relacja jest oczywiście subiektywna i opisuje tylko część wrażeń, przygód jakie tam mnie spotkały. Przytaczam wszystkie wpisy w takiej formie jak zostały napisane – nie zawsze miałem czas by dokładnie sprawdzać wpisy pod względem składni, interpunkcji itp. Jedno wiem na pewno co roku chcę tam wracać i tak też się dzieje. W tym roku organizuje wycieczkę dla kilku osób – jeśli ktoś teraz czy kiedykolwiek będzie chciał dołączyć to zapraszam.

Wpis nr 1. 03.09.2012 13:46

Od wczorajszego wieczoru jestem w Edynburgu a w planie mam jeszcze wiele miejsc do odwiedzenia:)
Postanowiłem wpisywać swoje spostrzeżenia na temat tej podroży-mam nadzieje ze kiedyś się komuś przydadzą.
Cele podroży:
– odpoczynek
– poznanie miejscowej kultury
– oczywiście whisky Single Malt:)
– dobra zabawa
– zamki
– piękne widoki
– i wszystko to co podróż nieoczekiwanie przyniesie:)
Podróżuje sam a w planach (a czy się spełnia zobaczymy) mam jeszcze Glasgow i cale zachodnie wybrzeże. Jako ze główny cel to wypoczynek nigdzie się nie spieszę – jestem tu po to by wszystko robić spokojnie i bardzooo wolno;)
Bilet lotniczy rezerwowałem kilka miesięcy temu i całkowity koszt wyniósł 600 zl (wylot 2 a powrót 13 września)
Lot był z Lodzi liniami Ryanair. Zarezerwowałem tez hostel w samym centrum za 11 funtów/noc. O dziwo gdybym zarezerwował wcześniej (a rezerwowałem kilka dni przed wylotem) cena wyniosłaby 18. Zresztą kiedy w końcu wczoraj dotarłem do hostelu o 1 w nocy i podałem swoje nazwisko Pan się nie ucieszył bo wynajął już lóżko komuś i miał nadzieje mnie nie zobaczyć:) ale znalazł cos w innym hostelu- jako zadośćuczynienie moim krzywdom dostałem śniadanie gratis czyli sok i tost z dżemem!!;)
Oczywiście pierwsze kroki bo załatwieniu lokum (około 2 w nocy) skierowalem do miejscowego klubu by napić się whisky. Karta była niesamowita jak i ceny (w końcu kupiłem Ardbega aligatora za 8funtow) Jedno co zauważyłem (może się mylę bo to dopiero początek) Szkoci są niezwykle towarzyscy i rozmowni. Barmanka z tego baru mówiła tyle ze jak zrozumiałem pierwszy watek to ona już byla przy 3:)
Teraz siedzę w kawiarni przy cudownym zamku wybudowanym 800 lat temu na wzgórzu odpoczywając po pobycie w muzeum whisky (Scotch Whisky Experience)
Pobyt tam polecam głównie osobom mało zaawansowanym w złocistym trunku ale sam pomysł jest dobry. Po pierwsze wszystko jest tłumaczone na polski a na początku wsiada się w beczkę która jedzie po torach a w trakcie poznajemy w oryginalny sposób jak robi się whisky sm. Później jest wykład o rejonach gdzie się ja produkuje wraz z prezentacja charakterystycznych zapachów z danego regionu. Na końcu się wybiera ta ulubiona – na 20 osób tylko jedna wybrała Islay;)) Najlepsze jest na końcu czyli jedna z największych kolekcji whisky. Cudo!!!!!
Pan był tylko trochę nieprzygotowany bo na pytanie gdzie w kolekcji znajdę Port Ellen powiedział ze nie ma na co para ze Słowacji znalazła 1 butelkę (tylko 1!?!?) 😉

2

Pierwszy odwiedzony Whisky Bar

 

Wpis nr 2. 03.09.2012 15:10

A nader wszystko zacząłem w tym kraju być religijny – byłem już w 2 (byłych) kościołach w każdym pijać po 2 dramy whisky;) Dla ateisty takiego jak ja jest to nie lada atrakcja – wczoraj na przykład koło 3 w nocy w jednej z byłej świątyni wiary słuchałem naprawdę ciekawego koncertu rockowego. Wrażenia bezcenne za resztę zapłacisz Mastercard;) I jedna uwaga: przygotowałem się na wiatr, deszcz, zimno a Szkocja przywitała mnie słońcem – chwilo trwaj!
Tak jak pisałem będę tu do 13 września i gdyby nie obowiązki służbowe a przede wszystkim tęsknota za rodzina pobyłbym tu do końca roku;))
Dzięki Czarku-niech twe życzenie się spełni;)

3a

Royal Mile czyli główna ulica Edynburga a po lewej stronie na środku wspomniany kościół, który zmienił swoje przeznaczenie

 Wpis nr. 3 04.09.2012 15:01

Moc jest ze mną tym bardziej ze to miasto nie zasypia-a nocne wizyty w punktach „fish and chips” bezcenne. Poznałem tam szalonych ludzi-fakt faktem, ze niektórzy mieli problem z wymowa ale to tylko szczegół;) Co do ludzi to miałem przyjemność (a jestem tu tylko 2 dni) rozmawiać z amerykanami, kubańczykami, mieszkańcami Indii ( jak oni się nazywają;))?), chińczykami, Hiszpanami, szkotami, Japończykami, Słowakami, Rosjanami… Więcej grzechów (póki co) nie pamiętam. Odwiedziłem już z kilkanaście sklepów z whisky (pamiętam o Twojej prośbie Daniel ale jeszcze nie zdążyłem wpaść do sklepu o którym pisałeś) i jest to naprawdę fajne doświadczenie. Szczególnie jeśli maja własne beczki – kupiłem nawet jakaś 10 letnia mieszankę islamy-nie powalała ale już w dziwnych okolicznościach została wypita. Przykładowe ceny: bowmore 20yo od berrys to koszt 114£ a Bruichladdich od tego samego botlera to 110£ (19yo) a CI 20 yo od The Syndicates aż 140€ . Dobre ceny?
Edynburg tak mi się spodobał ze przedłużam tu pobyt do 7 września. Dzisiaj przez 5 godzin chodziłem po National Museum of Scotland. CUDO- MISTRZ-WOW!!!! Tego się nie da opisać – jest tam po prostu wszystko i cudownie pokazane. Sam budynek jest architektoniczna perełka a mnie osobiście urzekła (pochodzę z Łodzi;))) historia przemysłu tekstylnego w 18 i 19 wieku w Szkocji.
Zaszalałem tez jeśli chodzi o obiad – na 5 piętrze tego muzeum jest elegancka restauracja Tower z przepięknym widokiem. Polecam zamówić tam zestaw lunchowy (16£) – od przynajmniej roku nie jadłem niczego równie smacznego i pięknie podanego.
O dziwo pogoda cały czas piękna – po co ja ta kurtkę kupiłem?!?!?                         )
Pobyt w hostelu przypomniał mi czasy młodości – spać w jednym pokoju z 16 innymi osobami jest przeżyciem konkretnym. Tym bardziej ze mam lóżko przy samym wejściu (co chwila ktoś wchodzi i wychodzi o każdej godzinie w nocy;))) a co najciekawsze policzyłem już ile osób chrapie. Ta liczba to 4 i każdy zupełnie inaczej;)))

4

Jeden z wielu sklepów z whisky na Royal Mile

 

Wpis nr 4. 05.09.2012 12:10

Siedzę właśnie w miłym pubie i pije Wasze zdrowie Benromachiem Tradinional (zasługujecie na cos więcej ale była promocja 3£ za drama;)))
Noc była dluuuugaaaa – do tej pory nie wiem jak to się stało ze zwiedzałem jakiś cmentarz około 2 w nocy. I to z przewodnikiem!!! Nic zupełnie nie rozumiałem bo mówił po hiszpańsku ale to i tak nie ważne bo również nic nie widziałem tak było ciemno;))
Po tej wycieczce uciąłem sobie w jednym z pubów ciekawa pogawędkę z 3 starszymi szkotami przy butelce Ardbega ten (nie chcieli bym się dołożył do zakupu ale dram kosztował 4£). Było naprawdę milo i ciekawie (strasznie się wściekali na ceny whisky-skąd my to znamy??)) aż do momentu kiedy wspomniałem o Arturze Borucu – nastała cisza a atmosfera się zagęściła:) Jak mniemam to byli kibice Glasgow Rangers;)) Może to i dobrze bo w końcu nigdy bym się spać nie położył…
Jestem już po zwiedzaniu Palace of Holyroodhouse – piękne miejsce a liczba ciekawych i trzymających w napięciu historii jako może opowiedzieć ten przybytek jest gigantyczna… Co do whisky to w sklepie dla turystów można kupić sm sygnowanego nazwa pałacu za 30£ (ze speyside). Całej nie kupiłem ale 50ml jak najbardziej i od razu „zdegustowałem”. Nie jest ona godna tego miejsca…
Na przeciwko jest parlament Szkocji – perla architektoniczna. Bajka – wielkie wrażenie robi tez okolica. Za parlamentem są tylko piękne wzgórza!
Dziś jest tak ciepło ze chodzę w samej koszulce – jak tak dalej pójdzie opale się lepiej niż w Egipcie;)
Dzisiaj tez odkryłem jedna ciekawostkę – na skrzyżowaniach często jest tak ze wszyscy piesi idący we wszystkich kierunkach maja zielone światło. Niby nic a cieszy;)
byłem tez w sklepie o którym wspomniał Danielito – kupiłem tam mieszankę z islay prosto z beczki. Koszt 0,2l to 12 £. Ocena: 2/10.

1

Dziedziniec Palace of Holyroodhouse

 

Wpis nr 5. 05.09.2014 21:10

Rajmund napisał/a:
Skoro siedzisz w Edynburgu i tak Ci się podoba, to polecam spacer na tę górkę   kawałek za Parlamentem i Holyroodhouse – Arthur’s Seat się nazywa. Fajne   widoczki, szczególnie jeśli masz ładną pogodę. No i poprzednią noc można   wypocić.

Mam nadzieje ze mi się uda-choć i bez tego liczba kilometrów zrobiona baj fud robi wrażenie. Szczególnie ze w wawie głownie jeżdżę baj kar;)
Jedna rzecz mnie zdziwiła w Szkocji-w większości miejsc gdzie zamawiam whisky podają mi ja w szklance a nie w kieliszku. Siedzę właśnie w pubie/restauracji o nazwie ecco vino (polecam-fajna niezobowiązująca atmosfera i dobre jedzenie) pijać lagavulina. Zdziwili się ze chciałbym się go napić w innym szkle-właściwego nie mieli wiec pije ja w kieliszku do koniaku co nie zmienia faktu ze smakuje dobrze jak zwykle!!

Wpis 7. 06.09.2013 13:07

Zdobyłem górę polecaną przez Rajmunda! „vini vidi vici” – wypociłem mam wrażenie nie tylko whisky z wczoraj ale z całego roku. Już wiem co czul Kukuczka wchodząc na Mont Everest – to była góra na miarę moich możliwości mimo ze ma tylko 252 metry… Nie zmieniano faktu ze widoki piękne a kieliszek zwyklej whisky tam na górze smakuje 100 razy lepiej. Jest kilka dróg prowadzących na ta goreć – ja wybrałem najbardziej stroma. Edynburg z tamtej perspektywy wygląda cudnie a kiedy jeszcze słucha się Louisa Armstronga to już bajka!!
Odczuwam lekkie zmęczenie i by zregenerować siły w schronisku pije „Peats Beast” – kosztowała jedynie 32£ i cena odzwierciedla jej jakość. Płytka, z krótkim finiszem – jak to ktoś powiedział nie jedzie się do Szkocji dla whisky:)) A zmęczenie bierze się z krótkiego snu i warunków w schronisku. Fakt ze liczba chrapiących zmniejszyła się o 50% (2 osoby) ale za to jakaś młoda para from Spain uskuteczniała nocne amory. Starali się to robić po cichu ale były i głośniejsze chwile – na moje nieszczęście spali piętro niżej:)
A co do Hiszpanów to spotkałem się przypadkowo z tymi z którymi zwiedzałem w nocy cmentarz (jak oni mnie poznali;)?!?) – okazali się studencka wyciecze czka z jakieś uniwersytetu z Madrytu. Przez poł godziny udowadniałem wyższość Messiego nad Ronaldo a oni wyższość Ronaldo nad Messim;)
Teraz staram się ogarnąć wynajęcie auta – bylem w punkcie Hertz i chcieli za 5 dni aż 300£. Mam wrażenie ze przez Internet cena spadnie o polowe. Oby…

5

Widok z góry na budynek Parlamentu

Wpis nr 8. 08.09.2012 17:55

Najbardziej zaskakująca informacja przy pożegnaniu mego schroniska (wczoraj rano) była fakt o którym poinformował mnie jeden (z16;)) lokatorów pokoju – ze strasznie głośno chrapie… Zatem do wszystkich obliczeń wymienionych w poprzednich wpisach należy dodać 1 dodatkowa osobę chrapiąca;)
Od tamtej pory przejechałem już około 300km i mogę już w pełni potwierdzić fakt ciepłych uczuć do całej Szkocji a nie tylko Edynburga. Wczoraj zwiedzałem Stirling zwany małym Edynburgiem i POLECAM go każdemu kto odwiedzi ten kraj. Jest tam piękny kościół, cudowny zamek, więzienie(udostępnione zwiedzającym) z przed kilkuset lat, urokliwe cmentarze, uliczki… A przede wszystkim położona wśród gór-dla mnie jedno z największych odkryć wyjazdu. Następnym razem zaplanuje tam pewnie cały dzien.
Zwiedziłem już kilkanaście destylarni w tym najstarsza, najmniejsza, najwyżej położona i produkująca najwięcej złocistego trunku. Zwiedzanie odbywa się w rożny sposób albo w nocy (Aberfeldy wygląda pięknie – alembiki są cudnie podświetlone a całość robi duże wrażenie), albo skacząc nielegalnie przez plot, czy szybki tour z mila Panią po zamknięciu destylarni. Na razie wykupiłem tylko jedna oficjalna wycieczkę w Edradour – CUDO oglądając ta mała farmerska destylarnie po zmianach w ostatnich latach. A w ich magazynach dojrzewają także cuda z Sygnatory – patrząc co jest tam przechowywane i z którego roku lżą się kreci w oku ze nie można wprost z beczki tego zdegustować;)) Ogólnie wszystkie oficjalne wycieczki kosztują około 7-8£ i zawierają degustacje, wycieczkę a często także kieliszek do whisky.
Co do wynajęcia auta to ostatecznie wynająłem prawie nowego WV polo za 145£ na 5 dni. Na szczęście Pani namówiła mnie na dodatkowe ubezpieczenie za 50£ ( w pierwszej wersji płaciłbym za każda szkodę 500£) Już w 3 godzinie oplata zwróciła mi się bo najechałem na krawężnik i uszkodziłem oponę wraz z alufelga…
Jeżdżenie po lewej stronie nie jest może w samo sobie ciężkie ale zmiana biegów (przynajmniej dla mnie) to TOTALNE wyzwanie:) Jeżdżę bardzo wolno ale ma to swoje plusy bo można podziwiać otoczenie a droga przez Cairngorm Mountains to naprawdę cos czego nie zapomnę do końca życia. Położona tam jest destylarnia Dalwhinnie i musze powiedzieć, ze prezentuje się bardzo godnie.

6

Alembiki destylarni Aberfeldy nocą

 

Wpis nr 9. 08.09.2012 23:01

Danielito napisał/a:
WOW.

A może raczej BOW;))
Czytam dzisiaj, odpoczywając w stolicy regionu Highland po trudach podroży, pięknie opisane (chyba przez Rajmunda) charakterystyki destylarni. Nie wiem kiedy były one pisane ale czas szybko leci i opisy (przynajmniej tych w których bylem) byłyby zupełnie inne. Począwszy od liczby alembików poprzez informacje o centrum dla zwiedzających czy bieżąca produkcje. Czas leci nieubłaganie niestety… A co do umykającego czasu to spotkał mnie tu wielki komplement gdy nabywałem wino – Pani prosiła mnie o pokazanie dowodu osobistego!! U progu kryzysu wieku średniego było to cudowne i piękne wydarzenie;))!!! Trzeba wiedzieć ze w Szkocji można kupować tego typu napoje od 25 roku życia ale to i tak przepaść miedzy moja data urodzin;)
Zapamiętam ta chwile na dluuuugoooo…

Wpis nr 10. 10.09.2012 20:03

Daniel pytałeś mnie czy spisuje whisky które piłem ale tak naprawdę jest tego niewiele. Piłem deanstona (przy okazji odwiedzin tam) , 2 ardbegi, benromacha, 2 sm z tego sklepu gdzie maja butelkę za 50000£, 2 rodzaje edradour ( po sherry 10yo i po jakimś białym włoskim winie 8yo – były naprawdę dobre – tej drugiej dałbym nawet 4/10), lagavulina16 i może jakieś 2 o których w pamięci została pustka… Nic co by się wspominało dłużej niestety nie piłem. Nie znalazłem tez niczego do 100£ naprawdę godnego uwagi – ale nie! Tracę nadziei!
Co do dotychczasowej podroży to przejechałem już 450 mil (pewnie mógłbym mniej ale co chwila zawracam;))) a liczba rond w których Szkoci się lubują nie da się policzyć;)) Koszt benzyny to około 1,3£ za litr a drogi są w miarę dobrze oznaczone łącznie z informacja o turystycznych atrakcjach i destylarniach. Po tylu atrakcjach powoli sam się już gubię. Dlatego (a przede wszystkim dla innych co tu się kiedyś pojawia) uporządkuje gdzie bylem i co widziałem.
Po opuszczeniu pięknego Edynburga (kiedyś to musiało nastąpić) skierowałem się w stronę Stirling(już przeze mnie opisywanego) aby rozpocząć zwiedzanie destylarni. Pierwsza która odwiedziłem, a wiec poniekąd szczególna;)  była Deanstone -przekształcona z przędzalni z centrum dla zwiedzających, w którym przyjęli mnie bardzo ciepło mimo, iż już zamykali i marzyli o tym by iść do domu… To było pierwsze miejsce, w którym stanąłem obok ogromnego alembiku a panujący tam mocny zapach mocno atakował mój nos:) Dodatkowo szczególnie będę ja wspominał bo po 1 kiedyś była tam przędzalnia a po drugie skakałem tam przez plot by zobaczyć trochę więcej;)

Kolejne miejsce jakie odwiedziłem to Blackford i destylarnia Tullibardine (piękna nie jest ale ma duże i ładne centrum dla zwiedzających) a kolejnym Crieff z Scotland’s oldest destillery-Glenturret. Następnie udałem się w malownicza podróż miedzy stosunkowo jeszcze niewysokim masywem górskim aby dotrzeć do miejscowości i destylarni o tej samej nazwie Aberfeldy. Na teren tej gorzelni wszedłem już grupo po zmroku ale ujęła mnie ona niesamowitym klimatem, podświetlone alembiki, mała lokomotywa hm…
Resztka już sil dotarłem do Pitlochry i co się okazało? w miasteczku planują jakiś festiwal gier czy cos i nie ma free rooms! Od tego wieczoru polubiłem mojego WV bo ma bardzo wygodne siedzenia, bardzo…
Poranek rozpoczął się nieźle bowiem w miasteczku są dwie destylarnie: Blair athol i Edradour. Tej drugiej chyba przedstawiać nie trzeba bo to smallest one a dla mnie The speciale one… Maleńka destylarnia, niesamowicie mili pracownicy (więcej tych pracujących w centrum dla zwiedzających niż tych co whisky robią) i piękny magazyn, w którym jak się okazuje oprócz własnych wyrobów leżakują jeszcze prywatne beczki właściciela marki Sygnatory… W ostatnich latach trochę się tam pozmieniało.

Kolejna, która stanęła na mojej drodze do Dalwhinnie czyli najwyżej położona gorzelnia w Szkocji i prawdopodobnie najzimniejsza. Dalsza droga położona była miedzy dwoma masywami górskimi gdzie po prawej stronie mijałem znany każdemu szkotowi Cairngrom Mountains, które słynie z tzw. 5szczytow  Szkocji(najwyższy ma ponad 1300m n.p.m.). Minąłem urocze miasteczko- spokojnie mogę je nazwać tutejszym Aspen (czyt. Zakopane;)))  następnie na rozstaju dróg skręcając w lewo trafiłem do Tomatin. Destylarnia o konstrukcji typowo przemysłowej ale nie ma się co dziwić skoro kiedyś produkowała ok 13 mln litrów!!! alkoholu mając 23 alembiki.  Ten etap wycieczki skończył się w niesłychanie okropnym za dnia i przepięknym w nocy (może zadziało wino kupione w miejscowym sklepie:))) miasteczku Inverness. Jest to doskonalą baza wypadowa do Speyside oraz na północna cześć Highlands.

Wczoraj spędziłem cały dzień w Speyside!!!! I jak wiemy żadna mapa nie jest w stanie odzwierciedlić nagromadzenia tych wszystkich destylarni. One tam rosną jak grzyby po deszczu, nie zdążylem się rozpędzić a tu już redukcja i dwójka bo trzeba skręcać do kolejnej . Na po twierdzenie tego dysponuje świetnym zdjęciem z miasteczka Rothes, na którym widać iż ichniejsze ronda zamiast pokazywać gdzie jest kolejne miasteczko, kierują nas do kolejnej destylarni! Szczerze jest tam tego tak dużo ze mi po kilkunastu zaczęło mieszać się w głowie:)))
Ale za nim dotarłem do raju numer jeden, zwiedziłem (i bardzo polecam) Fort George czyli ogromna(ogrooooomna)fortyfikacje obronna jeszcze z XVIII w na przylądku Andersier. Wow! Niepozorna, niby zarośnięta trawa, niby jakaś dziwna a w rzeczywistości bardzo rozległa i niesamowita twierdza. Widoki z niej – niezapomniane. WARTO! Oj warto!
Speyside’s tour zaczęła się od Benromach. Słowami jednego ze zwiedzających, pracownika BBC, pracownika BBC Scotland: „…and this is the best tour I have ever been on. A fabulous experience.” destylarnia o burzliwej historii a do tego wymownie biało-czerwona. Polacy?!?   Kolejna to zamknięta już Dallas Dhu, ale za to mimo niedzieli mogłem spokojnie zajrzeć w każdy jej kat, zwiedzić i dotknąć każde urządzenie od alembików aż po miejsce składu zboża. Chciałem zakupić SM ale o zgrozo! skończyły się 3miesiace temu…kupiłem wiec blend-Roderick Dhu, niestety dramatyczny, ostry i zupełnie bez finiszu jednym słowem blend. dodam tylko ze obydwie są niedaleko miejscowości Forres.

Elgin-uwazana za stolice regionu Moray(kiedyś Elginshire) przywitała mnie destylarnia Glen Moray, usytuowana w dawnym miejscu egzekucji ( podczas wykopalisk pod nowy skład znaleziono tam czaszki)
Kolejne to Benriach i Longmore, obydwie niestety bez centrum dla zwiedzających ale ciekawe, ta druga w trakcie remontu i to kompletnego. Plus ze pozwolono mi zajrzeć w wiele miejsc- serce krwawi ze nie działa pamiętając smak 25letniej z G&M…. A z Benriacha ma naprawdę ciekawa pamiątkę – jest tak duża ze musze ja wysłać poczta:)
Na południe od Elgin jest Rothes, miasteczko, z którego w każdym kierunku gdzieby człowiek nie pojechał trafi na destylarnie. Raj;)? Ja wybrałem Glen Grant. Musze przyznać, ze bardzo malownicza gorzelnia, z ładnie zaprojektowanym ogrodem. Kolejna to Speyburn, niby malowniczo położona ale z natury przemysłowa, zupełnie przyćmiona przez urok, zamkniętej już (niestety!), schowanej wśród lasów destylarni Colleburn:) … Hmmm….znalezienie jej(a łatwo nie było, bo zamknięte destylarnie nie zawsze są oznakowane) sprawiło, iż milo zakończyłem dzień! Tym bardziej pamiętając jej smak na degustacji w Szczecinie z Wiktorem i Rosomakiem.

Jako ciekawostkę na koniec dodam tylko, ze w rejonie Speyside destylarnie mogą być tzw. Part of the Malt Whisky Trail co dla zwiedzających takich jak ja jest ułatwieniem bowiem miedzy zmiana biegów, przypominaniem sobie ze jadę po LEWEJ stronie i ogarnianiem mapy musze jedynie wypatrywać brązowych tabliczek ze znakiem pagody- gdy je zobaczysz świat nabiera innej barwy…
Liczba zdjęć? Około 2000- Japończycy mogą się ode mnie uczyć. Jak ktoś nie umie pójść w kierunku jakości to wybiera…
Patrząc na to co powyżej przepraszam za długi wpis ale mam nadzieje ze kiedyś komuś będzie przydatny… Na swoje usprawiedliwienie dodam ze gdybym miał opisać wszystkie przygody, przemyślenia (może niezbyt mądre), rozmowy, spotkanych ludzi to byłoby tego „trochę” więcej:)
Dodam tylko ze pogoda dalej jest fenomenalna- może trochę mnie słońca ale ciepło i bez deszczu – dlatego nie do końca rozumiem dowcip, który widziałem kilka dni temu. Facet z kontynentu pyta miejscowego Szkota jak się nazywa special scottish word opisujące kiedy jest deszczowo, zimno, szaro i gloomy. Szkot odpowiada: „summer” )

 

6

Beczki na terenie destylarni Benriach

Wpis nr 11. 10.09.2012 21:32

Dzięki Rajmund za poprawki:) a co do mojej pamięci to zapomniałem
napisać ze w Macallanie (WIELKI zakład i mimo to uroczy) i aberlour bylem
wczoraj. Gubię się nie tylko na drogach ale w opisach tez! Opuszczam właśnie
B&B (to dzisiejsze było naprawdę urocze ale to już na Zupełnie inna opowieść;)))
i kieruje się na kolejne miejscowe atrakcje i destylarnie…

[ Dodano:
Sro Wrz 12, 2012 9:13 pm
]

Dwa dni temu (dobrze ze mój urlop dobiega końca bo co raz
częściej gubię się w określaniu właściwej daty;)) wyruszyłem z Inverness na południe.
Po malowniczej przeprawie wzdłuż jeziora Loch Ness i co najmniej 3spotkaniach z
Nessi dotarłem do Fort William i destylarni Ben Nevis. Była to pierwsza z destylarnia
w której zwrócili mi uwagę ze gdzieś wejść nie mogę. I może i dobrze bo już myślałem
ze wszędzie i zawsze mogę chodzić gdzie oczy poniosą:))

Kolejna destylarnia to Oban -niesamowicie pięknie położona,
bo nad zatoka portowa i w samym centrum miasteczka! Kolejne 60 kilometrów chyba
chce wymazać z pamięci, bo mimo iż mówią o tej drodze „jedna z bardziej
urokliwych górskich tras” to dawno już nie pamiętam kiedy pokonałem tyle zakrętów
a droga do szerokich nie należy – zatęskniłem za rondami:) Ale widoki po prostu
zwalały z nóg – zatrzymywałem się kilka razy by oczy dowoli mogły się nacieszyć!
Zresztą na tamtejszych drogach trzeba tez na owce uważać-na szczęście chodzą gęsiego
i po właściwej stronie drogi:) Przed wyprawa do raju numer dwa (a tak naprawdę
numer jeden jak się domyślałem a teraz już wiem) znalazłem schronienie w
miasteczku portowym Tarbert, gdzie ugościł mnie hotel(nie wiem kto zakwalifikował
to miejsce do grupy hoteli) w którym absolutnie wszystko przypominało upadająca
spelunę z amerykańskiego filmu. Począwszy od braku łazienki w pokoju ( prysznic
nawet tam był ale za żadne skarby świata nie odważyłbym się tam wejść:)) a skończywszy
na braku cieplej wody. Był tam np. tv ale nie było programów, była lampka nocna
ale nie świeciła, był czajnik ale kabla brak. Istne cudo ale nie narzekam bo
cena była promocyjna (20£)a widok z okna piękny! Dodatkowo myślami bylem już na
Islamy…

I tak wczoraj dokładnie o 7am (są jeszcze o9:30 i
18:00) od brzegu Kennacraig odbił prom, który przy akompaniamencie
niesamowitych widoków oraz silnego wiatru, dotransportował mnie do Port Ellen.
Koszt auta 94£ a 1 osoby 17£ (ważny przez 5 dni , cena łącznie z powrotem)

Już jak dopływaliśmy do brzegu i widziałem z daleka wielkie
czarne litery „PORT ELLEN” czułem się spełniony:)

Z uwagi na piękno okolic i wysokie ceny przeprawy
promowej dla samochodu wszystkie 4destylarnie odwiedziłem pieszo w kolejności:
Port Ellen( czemu już była???)Laphroaig, Lagavulin, Ardbeg, Lagavulin Laphroaig
– i to wcale nie przypadek ze cos wytystępuje podwójnie. Na wyspie bez problemu
można jeździć stopem(nie skorzystałem) a wszyscy którzy Cię mijają machając Cię
pozdrawiają. Mile. Najwięcej czasu spędziłem w Laphroaig, gdzie wybrałem się
tez na tour po destylarnia z przemiła przewodniczka Daniell – jej wiedza była
na wysokim poziomie a wycieczka pełna i ciekawa. urzekła mnie ich niesamowita gościnność,
otwartość i wręcz rodzinna atmosfera. Każdy z gości mógł skosztować whisky zupełnie
nieodpłatnie nawet 18yo. (skorzystałem z całej 5 a 18yo oceniłem w tamtym
momencie na 7/10

) Dołączyłem również do
klubu przyjaciół Laphroaig i zostałem obdarowany 5cl Laphroaig Single Islay
Malt Scotch Whisky Quarter Cask wraz z 2 kieliszeczkami do degustacji… Można
tam w jedynej destylarnia w której bylem pic whisky dowoli, kawę, herbatę, gorąca
czekoladę a nawet skorzystać darmowego wi-fi. Jest to centrum zdecydowanie
skierowane na klienta a nie zyski (przynajmniej w tym momencie:))z niego jak to
ma miejsce w Ardbegu. Dla mnie KLASA światowa!

Następnie wędrując pieszo wzdłuż wybrzeża wyspy, miedzy
licznymi polami dotarłem do Lagavulin. Tutaj przedarłem się na dzika zupełnie plaże
aby z pięknej perspektywy upamiętnić ogromny czarny napis…

Dotarcie do ogromnego Ardbega świętowałem fasolka w sosie
pomidorowym zjedzona na wzgórzu czyjegoś pola z pięknym widokiem na zatokę i
pagody oraz towarzystwem owiec. Jestem pod wrażeniem jak
wiele osób odwiedza te destylarnie, podczas kiedy ja piłem kawę nie było ani
minuty aby przy kasie nie ustawiała się kolejka klientów. W Ardbeg polecam się zatrzymać
na obiad- maja tam naprawdę dobra kuchnie o czym świadczy nawet fakt iż mimo około
15 stolików wszystkie były zajęte. Samo visit center robi wrazenie-widać ze je
ostatni przebudowali. Każdy z pracowników wykonuje swoje obowiązki bardzo
profesjonalnie. Sama destylarnia pracuje na wysokich obrotach – co chwila cos się
tam dzieje. Miły widok a sama destylarnia jest największa z tej 3. Pogoda sprzyjała
spacerom wiec spokojnie wędrowałem podziwiając uroki wyspy ale wiatr smagał nieubłaganie.
Padał tam zresztą tez konkretny deszcz ale tylko wtedy kiedy bylem w destylarniach
– chodząc zawsze miałem słonce.

Dla mnie Szkocja to kraina ciepłem i słońcem płynąca-mam wrażenie
ze w kolejnych latach tak różowo już nie będzie:) Był to bardziej spontaniczny
wypad niż zaplanowany ale już za rok…)))

Ogólnie przywiozę wiele ciekawych pamiątek w tym książkę
z której bardzo się ucieszyłem – o zamkniętych destylarniach. Czyta się super-
jak ktoś będzie potrzebował mogę pożyczyć czy zeskanować.

Dziś i jutro zegnam się z Edynburgiem a mej zonie (która
to czyta jak mniemam;)))i córce BARDZO dziękuje-wszędzie dobrze ale w domu najlepiej
o czym przekonam się jutro kiedy wrócę szczęśliwy ale tez baardzooo zmęczony! Dziękuje
tez za pomoc Danielito i Rajmundowi

Na tle Destylarni Ardbeg 1

Destylarnia Ardbeg i…ja:)

mccoy

komentarze zamknięte