WhiskyLegend 2017 … słów kilka z perspektywy czasu.
Niestety, życie nie pozwala być już nam na bieżąco i pisać notki czy relacje ze spotkań „dzień po”. Może już jesteśmy wypaleni? A może już nie starcza nam blogowego zapału? Kto wie? Inne młode wilki przejmują internetowe szaleństwo, chociaż mam wrażenie, że wybitnej whisky w tym niewiele i … – sorry guys. My wolimy degustować rzeczy dobre.
Jakość. W kontekście WhiskyLegend słowo klucz. Jakość to oczekiwanie, zaufanie, koszt uczestnictwa. Oczekiwanie wobec nas jakości często z kosztem poniżej ceny rynkowej. Powiedziałbym OK, tylko jak mogą nam się podobać piosenki, których jeszcze nie znamy? Skąd mamy o tym wiedzieć i udowodnić, że whisky będą warte swej ceny? Zaufanie?!
Nie było łatwo w tym roku zebrać grupę uczestników. Niektórzy mówią, że WhiskyLegend 2016 niezwykle podniosła poprzeczkę. Mogliśmy wtedy degustować 13 zamkniętych destylarni: 6 x Port Ellen, do tego Karuizawa, Brora, St. Magdalene. Niektóre z butelek już w momencie otwierania były warte x 2 ceny zakupu. Z tej perspektywy można powiedzieć, że poprzedni WhiskyLegend był niezwykle tani. Ale przecież whisky nie miały najwyższych ocen. Gdyż to nie były „łatwe whisky”. Większość z nich po burbonie, większość z nich bardziej wysublimowana, no i wiadomo – połowa to Islay. Legendarny „Port Ellen” z samej nazwy robi wciąż na wielu wrażenie, ale z jakości już nie zawsze.
A jednak wydawało nam się, że w tym roku będzie łatwiej z uczestnikami. Nie było tak mocnego ograniczenia w postaci „tylko zamkniętych destylarni”. Byliśmy z Grzesiem na 100% przekonani, że pod względem jakości tym razem będzie naprawdę wysoko. Ponadto poszliśmy w stronę głosu ludu i zrobiliśmy imprezę zgodnie z oczekiwaniami części osób: 1. wyjazdową; 2. dwudniową. A ludu nie było ;). Tych co krzyczeli za dwudniową też nie 😉
Wszystko dobre, co się bardzo dobrze kończy. Ostatecznie udało się zebrać solidną grupę zarówno do degustacji na miejscu jak i degustacji korespondencyjnej. Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy nam zaufali. Z głosów, które do nas dotarły po imprezie nikt nie był rozczarowany. Prawda? wszystkie komentarze zatwierdzimy.
Miejsce przynajmniej z naszej perspektywy okazało się strzałem w dziesiątkę. Fajny, klimatyczny pałacyk z dobrym dojazdem z Warszawy. Wygodne pokoje, rozległy park oraz … spa. Tak, nie ma to jak sauna, jacuzzi czy masaż po pierwszym dniu imprezy. Przecież wszyscy chcemy wypocząć.
Po raz pierwszy zrobiliśmy imprezę dwudniową. Dzień pierwszy składkowy, dowolny, dla chętnych. Było nas siedmioro więc można powiedzieć siedmioro wspaniałych. A whisky zacna, gdyż nikt nie szczędził zasobów. Dyskusje do rana. I tylko ja, zestresowany organizator z obawą, aby przystawka nie przysłoniła dania głównego. 😉 Szersza relacja z dnia pierwszego kiedyś na pewno będzie. (hahahaha!)
Być może to właśnie te zmiany i te trudności sprawiły, że mieliśmy z Grzesiem wrażenie iż to był towarzysko jedna z najlepszych naszych degustacji, przypominająca te pierwsze, pionierskie sprzed kilku lat. (I przypominająca nasze na luzie prowadzone WhiskyBreak). Być może dlatego, że nikt się nie spieszył, wszyscy dyskutowali do rana. Po oficjalnej części pojawiły się dodatkowe butelki oraz lżejsze trunki. Dyskusje „qvo vadis” świecie whisky mieszały się z debatami historycznymi. Towarzysko zdecydowanie na plus. Być może kolejna oficjalna degustacja będzie krótsza – są takie głosy, że 10 butelek wystarczy …
Temat spotkania jest niezwykle ważny, ale jednocześnie ograniczający. Degustacja bez tematu to często przypadkowa popijawa z ograniczonymi walorami edukacyjnymi. Dla miłośników tego trunku wydaje się jednak ważna przede wszystkim jakość, ale również, chociaż w mniejszym stopniu, możliwość porównania czy odniesienia danej whisky do innych.
W tym roku hasło brzmiało: Old Champions kontra New Pretenders. Porównanie starych mistrzów, whisky legendarnych, tak jak Lagavulin White Horse czy Ardbeg z rocznika 1976 z pretendentami, czyli whisky wchodzącymi na rynek wobec których są spore oczekiwania. W porządku, może nie wszystkie 6 par stare-nowe zapowiadało się tak zjawiskowo, ale najmniej ciekawa według niektórych para Glenrothes była moim czarnym koniem. Organizacyjna prawda jest taka, że nie wszystkie whisky mogą oscylować w wartości powyżej 1000 euro (tak jak Lagavulin) gdyż koszt imprezy byłby znacznie wyższy. Jak zawsze w życiu trzeba godzić jakość, dostępność na rynku oraz budżet.
Ale koniec tłumaczenia się. Przyjrzyjmy się poszczególnym pojedynkom. Jeszcze jedno zdanie wprowadzenia. Jak wiecie WhiskyLegend słynie z degustacji „w ciemno”. W tym roku trochę nagięliśmy tę zasadę i wiadoma była degustowana destylarnia, natomiast nieznana konkretne pozycja. Degustowaliśmy dwie whisky z jednej destylarni zaraz po sobie.
Wybór Glenrothes 1969 nie był absolutnie przypadkowy. Miłem już wcześniej przyjemność degustowania whisky tej destylarni z tego rocznika. Co więcej o zbliżonym numerze beczki ale od innego niezależnego bottlera. Podejrzenia miałem, że mniejszy brat zakupił beczkę od większego czyli Signatory. Tutaj największym problemem było znalezienie współczesnego i budżetowego sparingpartnera. Jak wypadł Glenrothes w ocenach?
Old Champion, Glenrothes 1969 zyskał średnią ocen od uczestników (Śr) 5,65, a ode mnie (DL) 7 punktów.
New Pretender, Glenrothes (Śr) 6,05 (DL) 6
Jak widać w tym braterskim pojedynku whisky od Signatory według grupy zwyciężyła whisky destylowana w 1989 roku pokonując o 0,4 punktu starszego brata. Dla mnie kolejność była odwrotna.
Tutaj już żartów nie było. Jako Old Champion mało znany 25 letni Macallan o mocy beczki 57.3% z 1978 roku od renomowanego włoskiego Silver Seal kontra słynny Macallan Oscuro, który ma swoich zdecydowanych przeciwników jako whisky prezentowa. Czy w pięknym opakowaniu kryje się whisky warta uwagi? Czy whisky prezentowa nawiąże walkę z Macallanem butelkowanym w 2003 roku? Dla mnie najważniejsze pytanie było jednak inne. Czy Macallan 1978 SS to whisky bardzo dobra czy już genialna? Oscuro mnie osobiście interesował mniej – nie miałem wysokich oczekiwań. Byłem przekonany, że stary mistrz rozniesie Oscuro w pył i „Modern Macallan” okaże się swojego rodzaju rozczarowaniem. A różnica w punktach będzie bliska różnicy w procentach.
Jako pierwszy został podany Oscuro, czego grupa nie wiedziała. I o dziwo ode mnie dostał całe 7 punktów (słownie siedem!), od Grzesia 6,5 a średnia grupy to 5,73. Ta whisky dostała od grupy wiele piątek co moim zdaniem jest raczej zaniżonym wynikiem. Być może ludzie zadawali sobie pytanie: no dobra, gdzie jest ta whisky, która zwala z nóg? Szukali fajerwerków?
Macallan 1978 uzyskał średnią od grupy 7,08. Średnia powyżej 7 punktów to już naprawdę coś. Wielowymiarowa bomba owocowa w mocnym sherrowym syropie. Ocena ode mnie 8! Jest dobrze.
W drugim starciu zdecydowanym wygranym został stary mistrz pokonując w średnich notach młodszego brata o 1,35 punktu. Można też powiedzieć, że ta para całkiem się nam sprawdziła.
Po delikatnym Glenrothes i mocno sherrowym Macallanie przyszedł czas na pierwszą parę z Islay.
Ponownie byłem przekonany, że Ardbeg 1976, nawet od niezależnego botlera, mówiąc kolokwialnie pozamiata i być może weźmie udział w pojedynku o pierwsze miejsce z Lagavulinem White Horse. Zaczęliśmy jednak od absolutnie świeżego na rynku Ardbega Twenty One. Mocna promocja marki w sieci i wydarzeniach. Stosunkowo wysoka cena (ok. 450 euro). Duże szanse na blamaż lub naprawdę mocną whisky.
Grupa wybrała to drugie. Średnia ocen grupy 7,04. W mojej opinii zawyżona o 1 punkt (DL – 6), ale pewnie Grześ, powiedziałby, że zaniżona o 1 punkt bo sam ocenił tę whisky na 8. No ale wszyscy wiemy, że Grześ ma słabość do Islay.
Ardbeg po Ardbegu … czy to nie będzie to samo. Szczęśliwie nie było. Dla mnie różnica kolosalna. Ardbeg 1976, 25 lat, 50% o mocno ciemnym kolorze to whisky na 8,5 punktu. Średnia grupy to 7,5. Czyli ponownie Old Champion, nieznacznie ale wygrywa z nowym wypustem o niespełna 0,5 punktu. Co ciekawe Grześ wyżej ocenił Twenty One (8) niż 1976 (7,5). (Szczęśliwie później to zweryfikował, ale to już oddzielny wpis).
Po trzech parach czyli sześciu whisky jak na dobrym weselu zrobiliśmy godzinną przerwę na jedzenie i spacer. Niektórzy mówią, że 13 whisky w ciągu jednego dnia w dwóch częściach degustacyjnych po 3 godziny to zbyt dużo. Inni w przerwie ładowali po piwku lub dwa. Dodatkowe sample też znalazły uznanie. Ludzie, zachowajcie czujność na drugą część którą zaczniemy od od pojedynku Glen Grantów. Na przepłukanie ust po obiedzie pojawił się starterek, ale nie wszyscy skorzystali.
Pamiętam jak dziś jak kolega pokazał mi tego Glen Granta 1965 jakieś pół roku przed imprezą. Czarny jak smoła. Ponad trzydziestoletni. W dobrej mocy. I butelkowany w 1998. Pomyślałem że jak znalazł na WhiskyLegend ale zaraz się dowiedziałem, że nie na sprzedaż. Znajomi kolekcjonują whisky od dawna. Ehh życie pomyślałem. Potem kolega pokazał mi Glen Granta z aktualnego roku … Stary i nowy. Komplet na WL. Jak wiecie nie ma rzeczy nie na sprzedaż, są tylko na wymianę. Już pierwszą propozycją trafiłem w Brordzo czuły punkt. Rano zastanawiałem się czy było warto. Sprawdźmy.
Pierwszy po przerwie obiadowej na stole pojawił się młodszy brat. Ale spokojnie, młodszy nie oznacza młody. Ponadto 31 lat oraz Cadenhead zobowiązują. Tym razem nie. Wtopa i jedyne kompletne rozczarowanie wieczoru. Średnia grupy to zaledwie 4,73 a moja ocena 5. Cóż, to była najtańsza whisky wieczoru … Czy to o czymś świadczy?
Za to Starszy brat, czyli 33 letni Glent Grant 1965, bardzo nisko oceniony przez SV, dla odmiany zachwycił towarzystwo. Średnia grupy to 7,77. Ta średnia wystarczyła na podium, ale o tym później. Moja ocena to całe 8 punktów. Ale uwaga, znany tu i ówdzie Daniel Bestwhiskymarket Orłowski dał temu Glen Grantowi 10 punktów. A wiemy, że Daniel zna się na rzeczy.
Ciężko powiedzieć czy wymiana była opłacalna, ale ze smakowego punktu widzenia brordzo warto było. Dzięki!
Po Glen Grant przyszłedł czas na niespodziankę i jedyną whisky degustowaną całkowicie w ciemno. Nikt nic nie wie oprócz mnie i Grzesia. Oceny też były w ciemno. Ludzie zgadywali: 1 która „Old” która „New”, wiek, destylarnie i etc. Już nie pamiętam kto i co wygrał 😉 ale Pewnie Daniel, albo Michał.
W ciemno pierwsza whisky. Oczywiście podana została wersja New czyli niedawno butelkowana, ale za to znacznie starsza. Grupa ją oceniła na 6,58 a ja na 6. Dla przykładu Grześ dał tym razem 7,5 punktu, a Daniel z bestwhiskymarket aż 8. Warto dodać, że wersja „new” miała 34 lata i pochodziła z rocznika 1978.
Potem pojawiła się wersja „Old”. De facto młodsza bo 22 letnia, ale pochodząca z rocznika 1966 i butelkowana w 1989. Ta whisky oceniona została bardzo podobnie. Grupa na 6,85. Nie znali się. 😉 Ja oceniłem na 8,5 a Grzegorz i Daniel O na 7,5.
Tajemniczą whisky był Miltonduff. Czas na najważniejszą parę whisky degustacji:
Na Lagavulina White Horse 12 yo już od dawna mieliśmy chrapkę i od dawna trzymaliśmy w szafie. Przecieki od przyjaciela były takie, że to jedna z tych naprawdę wybitnych rzeczy. Znalezienie dla niej sparingpartnera było bardzo trudne… Początkowo miał to był 21 letni Lagavulin po sherry oloroso. A tu właśnie pojawiła się wersja 25 lat na 200-lecie destylarni i była gremialnie chwalona. Myślę, że to był dobry wybór i od niego zaczęliśmy.
Lagavulin 25 yo został bardzo dobrze odebrany przez wszystkich. Średnia to 7,73 i jak widać o 0,04 pkt. przegrał 2 miejsce z Glen Grantem 1965. Moja ocena w tym przypadku była na 9 i to była najwyższa przyznana nota tej whisky. Grześ 8,5.
Za to Lagavulin White Horse zebrał średnią 8,83 ale… dostał 3 x 10! 4 x 9,5 i 2 x 9! Gdyby nie pewien hejter whisky z Islay który dał jej 5 to średnia ocena byłaby jeszcze wyższa.
Tutaj najlepszym podsumowaniem był tekst niejakiego Michała, który mniej więcej brzmiał tak: nie wierzę, że ta whisky ma 12 lat. Jeśli te kilkadziesiąt lat temu można było wydać taką dwunastkę, to od tej pory branża wyłącznie się „spieprzyła”. Chłopak wie co mówi, bo gustuje w starych rzeczach (50+) od G&M, a tu 12stka zmieniła mu światopogląd.
Na koniec garść danych i statystyk. Whisky od najlepszej do najsłabszej.
Jak widać na pierwszy rzut oka „New Pretenders” nie pokonali „Old Championów”. Nowa whisky wygrała tylko w jednym przypadku – Glenrothes. Aż w pięciu parach wygrały staruszki. warto jeszcze zobaczyć na sumę punktów zdobytą przez Old vs New: 43,69 do 37, 85.
Natomiast średnia poszczególnych destylarni też wypada interesująco. Wygrał oczywiście …
Pora kończyć już ten przydługi wpis. My bawiliśmy się bardzo dobrze a jak widać ani pomysł, ani sama whisky nas nie zawiodła. Być może zstanawiacie się jak byśmy te whisky ocenili na spokojnie w domu oraz gdzie się podziały notki smakowe? Spokojnie – będą w kolejnym wpisie już niedługo. Bardzo niedługo.
Dziękujemy bardzo wszystkim uczestnikom i do zobaczenia za rok.
WhiskyLegend za rok odbędzie się 10 marca 2018 w Pałacu w Łochowie. Już teraz zapraszamy w prawie tej samej formule: piątek dla chętnych, a właściwa degustacja w sobotę. Tym razem temat będzie poświęcony Silviano Samaroli, legendzie whisky, który odszedł w tym roku. Mamy nadzieję, nie tylko o nim opowiadać, ale również spróbować coś spod jego ręki. Będziemy mogli spróbować również innych włoskich bottlerów. Przyjmujemy już zgłoszenia.
Trochę zdjęć …
Najnowsze komentarze