Wejściówki na październikowy WhiskyShow w Londynie oraz bilety lotnicze kupiłem już na początku czerwca, kiedy jeszcze niewiele było wiadomo o programie Masterclass. Krótko potem dowiedziałem się, że będzie „legendarna” degustacja Bowmore … zbiegało się to z plotkami o wydaniu ostatniego, 50-cio letniego Black Bowmore.
Serce biło szybko na samą myśl, przez kolejnych kilka miesięcy. Bowmore, moja ulubiona destylarnia i szansa spróbowania ich legendarnych, ikonicznych wręcz whisky. Kto nie zna sformułowania „Black Bowmore”? Ostatecznie okazało się, że nie będzie ich najnowszej pięćdziesiątki (plotka głosi, że nie zdążono wyprodukować opakowań!). Niemniej postanowiono dołożyć inną kultową whisky z 1964 roku: Bowmore Fino. Lista degustacyjna prezentowała się następująco:
Organizatorzy napisali, że wartość tych whisky wynosi ponad 30 tysięcy funtów. Ile w takim razie będzie wynosił koszt za Masterclass? Szczerze … wydawało mi się to nieistotne. Spełnianie marzeń jest bezcenne, czyż nie? Powiem szczerze, że bardziej martwiłem się o to, czy uda mi się kupić bilet. Na niektóre Masterclass bilety znikały w sekundy. Szczerze, czemu cena mnie nie obchodziła? To palec pod budkę, kto ma whisky, która solidnie przybrała na wartości? I co zamierzacie zrobić z tą kasą? Lepszy garnitur, telewizor, samochód, czy co? Ja zamierzam tę kasę „przedegustować!” – ha ha ha ! Carpe diem! O finansach jeszcze napiszę.
Jeśli chodzi o destylarnię Bowmore, to najważniejsze dla niej wydają się lata 60-te. Whisky z tamtych czasów jest bardzo charakterystyczna – z mocno wyczuwalnymi nutami owoców tropikalnych. Szczególnie w odniesieniu do edycji po burbonie, ale nie tylko. Do wyjątkowych roczników zalicza się właśnie 1964 i 1966. Są tacy, którzy twierdzili, i twierdzą nadal, że trzeba wypić 1000 whisky, żeby się o whisky wypowiadać. To nieprawda. Wypicie tysiąca gównianych, najtańszych i podstawowych maltów nic nie zmieni. Trzeba również sięgać do pozycji wyznaczających punkty odniesienia, nie zawsze najdroższe, ale te o których mówi się z powodu jakości. Czy można wyobrazić sobie eksperta od whisky Bowmore, który nigdy nie próbował whisky z lat 60-tych oraz żadnego z ikonicznych Black Bowmore? Można, ale tylko wtedy gdy zachowa element skromności i nie będzie mówił, że wie wszystko o tej destylarni.
Black Bowmore, Bowmore Fino czy Sea Dragon to charakterystyczne whisky, szeroko znane marki i pozycje, wraz z innymi, wyznaczające punkty odniesienia. Jak widać taka degustacja to must dla każdego miłośnika whisky, a już na pewno miłośnika Bowmore’a. Dave Broom, który prowadził ten masterclass, napisał całkiem ciekawy tekst dlaczego Black Bowmore stał się legendą (https://scotchwhisky.com/magazine/in-depth/11657/black-bowmore-from-cask-to-cult-whisky/). Dave nie daje jednoznacznej odpowiedzi, ale wskazuje na jeden z ważnych czynników: jakość! I to jakość wcale nie wytłumaczalna przez beczkę po sherry czy wiek whisky. Ciekawe jest to, że Dave pisze, że beczka i czas maturacji to zarówno sprzymierzeniec jak i wróg jakości! I tu w pełni się z nim zgadzam – ha ha ha!
Jeśli chodzi o serię Black Bowmore to mamy na rynku 5 edycji. Wszystkie z beczek po sherry. Nie można nie wspomnieć o White Bowmore i Gold Bowmore. Biały pochodzi z beczek po bourbonie a złoty z połączenia sherry i bourbon.
Czy whisky może być ważnym, ale nie jedynym powodem wzięcia udziału w degustacji? Tak. Masterclass zdecydował się poprowadzić Master Distiller Eddie MacAffer wraz z Distillery Managerem Davidem Turnerem.
To prawdziwa ikona Bowmore’a. Osoba, która w 2016 roku obchodziła 50-cio lecie pracy w destylarni Bowmore. Facet, który jako młody chłopak zaczynał pracę w destylarni w 1966 roku! Eyobrażacie sobie 50 lat w jednym miejscu? Eddie przeszedł przez wszystkie stanowiska pracy w destylarni, od kopania torfu, przez pracę w maltmill, stillhouse, aż po objęcie stanowiska Master Distillera. Żywa legenda, ale nie tylko ze względu na staż. Wszyscy, którzy go poznali mówią o nim tak: wesoły, zawsze uśmiechnięty i niezwykle skromny. Co więcej Eddie bardzo rzadko opuszcza Islay. Teraz już wiemy, że ostatni Black Bowmore, 50 lat, to hołd dla Eddiego, który w tym roku przeszedł na emeryturę i przekazał pałeczkę Davidowi Turnerowi. Z Davidem mieliśmy przyjemność spotkać się już kilkukrotnie i degustować whisky w słynnym voult no’1. Kto nie chciałby posłuchać co mają do powiedzenia?
Notek degustacyjnych nie robiłem. Słuchałem naszych guru. Whisky … myślę, że nie powinna się tu znaleźć.
Ocena 4/10
https://www.whiskybase.com/whisky/55332/bowmore-tempest
To młody Bowmore butelkowany w latach 70tych. Mówi się, że wiek ma pomiędzy 8 a 12 lat. W zapachu przede wszystkim charakteryzuje się słona bryzą morką, karmelem i cytrusami. Smak spójny z zapachem: słonawy, cytrusowy. Finish cytrusowo migdałowy. Przyzwoity poziom.
Ocena 6/10
https://www.thewhiskyexchange.com/p/959/bowmore-deluxe-bot1970s (Tej wersji nie ma na wb)
Ten 25 latek pochodzi z lat 1990/91. Zapach: Morski, bardzo owocowy, z odrobiną nut dymnych. W smaku bardzo słodki, dżemowy z przeróżnych czerwonych owoców, z nutami dymu i soli. Finish: długi, przyjemny, delikatnie czekoladowy.
Ocena 7/10
https://www.whiskybase.com/whisky/41290/bowmore-25-year-old
O Bowmore Sea Dragon napisaliśmy zupełnie oddzielny artykuł na naszej stronie. Mieliśmy przyjemność go również degustować na naszym WhiskyLegend. Zachęcam do przeszukania strony. Główny artykuł: https://whiskymywife.pl/bowmore-sea-dragon/
Aczkolwiek degustowana tutaj jest edycja z „drewnianego” pudełka, czyli drugie wcielenie Sea Dragona dedykowane na rynek azjatycki. Przynajmniej tak głosi plotka.
Zapach: mieszanka owoców tropikalnych z elementami morskimi i nutą dymną. Rewelacja. David twierdzi, że owoce tropikalne rodzą się w washback (kadzie) od … pozostałości drożdży! Smak trochę płytszy od zapachu. Słodki, owocowy, złożony i bardzo przyjemny. Finish niestety zbyt krótki.
Ocena 7/10
https://www.whiskybase.com/whisky/4062/bowmore-30-year-old-sea-dragon
Nazwa Black, czyli czarna, pochodzi od mocnego ciemnego koloru tej whisky. Tę z kolei w tym przypadku zawdzięczamy pierwszemu napełnieniu beczek po sherry oloroso. W zapachu mamy pełna gamę owoców leśnych, jagód i borówek. Słodką esencję herbacianą, nuty czekoladowe i skórzane. Tytonie wszelkiej maści, ale wszystko na słodko. Odrobina wosku, figi i pomarańczy. Niewyobrażalne bogactwo w zapachu jeszcze jest wzmocnione w smaku. Ta whisky jest tak gęsta i wypełniająca, że mam wrażenie jakbym ją jadł. Aksamitna wielosmakowa czekolada na języku. Jagody, owoce leśne, dżemy śliwkowe i inne, odrobina „dymu”. Coś wspaniałego. I dokładnie tak samo skomponowany, arcy długi finish. Jeśli mówi o whisky harmonijnej na każdym etapie, to tutaj osiągamy mistrzostwo w tym zakresie. Jak mawia Serge to istny „Maltporn”. SZkoda, że nie mogę tej whisky degustować godzinami!
Ocena 9/10.
https://www.whiskybase.com/whisky/3681/bowmore-1964-black
Boję się mówiąc szczerze o Bowmore Fino. Znacznie jaśniejszy w kolorze. Wydany w „luksusowym” opakowaniu. Czy aby to nie jest wydmuszka marketingowa? zastanawiam się czemu nie dali Black Bowmore na koniec, tak intensywnego przecież.
Ten moment przyłożenia kieliszka do nosa to moment obezwładniającego poczucia szczęścia. Yes, Yes, Yes. Black Bowmore miał wszystko na niesamowicie wysokim poziomie, ale w zapachu do Bowmore Fino nawet się nie zbliżył. Może nie miał czasu aby się w pełni otworzyć? Natomiast Bowmore Fino wystrzela aromatycznymi fajerwerkami. Owoce tropikalne: proszę bardzo! Ananas, brzoskwinie, mango, kiwi, kokos, banany. wszystko tu znajdziemy. Prawdziwa deser owocowy polany słodkim sosem truskawkowym. Co chwila inna nuta wychodzi na pierwszy plan i niesamowicie zachwyca. Kosmicznie intensywny zapach. W smaku ambrozja pomarańczowa. Likier z owoców egzotycznych. Melassa. Przecudny. A finish? w notatkach zapisałem „speechless” czyli odbierający mowę. Tak jest, zapraszający do innego wymiaru. Kilkadziesiąt osób na sali i wszyscy w stanie euforycznego skupienia. Samolubnego rozkoszowania się chwilą. Whisky nieziemska. Raz w życiu.
Aż szkoda, że wydano tylko 72 butelki. To są takie chwile, dla których warto degustować whisky 😉
Ocena 9,5/10
https://www.whiskybase.com/whisky/34513/bowmore-1964
Nie samą whisky człowiek żyje. Spotkanie z Eddiem i Davidem pod względem przekazu merytorycznego i poziomu dowcipu również bardzo udane. Można było się dowiedzieć co się takiego działo w latach 60-tych, że te whisky są takie niezwykłe. Obydwaj otwracie mówili o kryzysie jakości w latach 80-tych. O przypadkowej głupocie, która wiele lat później w konsekwencji dała poszczególnym rocznikom przydomek „French whore perfume”. I na koniec słowa chyba dla nas najważniejsze. Na razie obietnica, ale dobrze, że ktoś takie obietnice składa:
David: Bowmore Black will be back. We are absolutely quality driven distillery right now. Bowmore Black wróci. Będziemy w stanie na nowo stworzyć tak dobrej jakości whisky, gdyż teraz jesteśmy absolutnie nastawieni na jakość.
Już nie cytując wprost menedżerów, powiem, że w Bowmore biznes musi się kręcić. Trzeba wydawać whisky i zarabiać. Ale oprócz produkcji masowej, według ich deklaracji, mają już sporą ilość najlepszej jakości whisky, która dojrzewa w beczkach.
Chętnym jeszcze większej ilości informacji o Bowmore, również o serii Black, rekomenduję zajrzenie do artykułu: https://whiskymywife.pl/bowmore-1957-legenda/
Nie ma co ukrywać, że Bowmore Black i Fino to prawdziwe legendy o które trudno w degustacjach dla śmiertelników. Jednak czasami próbujemy zbliżyć się chociaż trochę do tego poziomu. Podczas najbliższego WhiskyLegend akurat nie będzie legendarnych Bowmorów, ale za to Lagavulin White Horse z lat 70-tych. Zapraszamy: https://whiskymywife.pl/whiskylegend-2017/
p.s. Miałem napisać o finansowej stronie wyjazdu na WhiskyShow. Tak zrobię w oddzielnym wpisie. Zapraszam do obejrzenia zdjeć z degustacji.
p.s. Wszystkie zdjęcia są własnością whiskymywife.pl Zachęcamy do ich wykorzystywania za podaniem źródła.
Najnowsze komentarze