Wspomnienia z Islay.
Minęły już ponad 2 miesiące od naszej wyprawy na Islay i uświadomiłem sobie, że nie było jeszcze podsumowującego wpisu z tego wyjazdu i na naszej stronie brakuje zdjęć.
To najlepszy moment aby nadrobić ten wpis, gdyż już 4 października organizujemy WhiskyBreak – Wspomnienia z Islay. Ale first things first i do degustacji wrócimy na końcu.
Szczegółowy opis naszej wyprawy w trybie „dzień po dniu” znajdziecie Tutaj. Ten wpis odpowiada na kilka trochę innych pytań:
Czemu ten wyjazd był taki niezwykły?
Dlatego, że wydarzyły się rzeczy, których po prostu nie da się kupić. Zawsze opowiadam anegdotkę z przed 2 lat, gdzie nasze WhiskyTour było pod hasłem „jeszcze dalej niż północ”. Mając świadomość, że na Orkady i do Highland Park być może już nigdy nie wrócimy to całą grupą zakupiliśmy VIP tour w destylarni za 100GBP od osoby. I zostaliśmy potraktowani jak zasobni „japońscy” turyści. Mimo, że oprowadzała nas menedżerka Visitor’s Centre to nie odpowiadała na żadne istotne pytania. Nigdy więcej.
Zdecydowanie niezapomniana była wizyta w Ardbegu, gdzie poczęstowali nas rarytasami z lat 70-tych. Marzenie. W degustacji na zakończenie pozwolili nam wybrać kto co chce próbować. Zapytani o młodego Ardbega po sherry przynieśli sampla prosto z beczki. W ogóle Ardbeg królowej w zakresie indywidualnego podejścia na każdym poziomie. Ardbeg Rulez. Czym sobie na to zasłużyliśmy? Trochę zdradzę w kolejnym akapicie, ale wydaje mi się, że ciężko będzie powtórzyć taką wycieczkę.
Dla mnie blisko Króla Ardbega, ale w jednak dalszym dystansie, były wizyty w Bowmore, Bunna, czy Lagavulin. Niezapomniane wizyty to jednak nie wszystko.
Ludzie – tym razem udało nam się zebrać ludzi do whisky, do zabawy, z odpowiednim dystansem. Pośmialiśmy się, pograliśmy w karty, pobawiliśmy. Było dobrze. Wszyscy odpoczęliśmy.
Jak zorganizować taki wyjazd?
Zacząć planować z dużym wyprzedzeniem i wchodzić w relacje z ludźmi z destylarni. Podam przykład wizyty w Bowmore, której planowanie zaczęło się rok wcześniej. Będą na WhiskyShow w Londynie w październiku 2015 miałem proste zadanie – zapoznać się z ludźmi z Bowmore’a. Wymienić wizytówki i być w kontakcie. Żeby nie powtórzyć błędu z HP.
I tutaj nie chodzi o to, że ktoś ma nam coś załatwiać, czy mamy dostawać coś w gratisie. Chodzi o to, płacąc tyle ile trzeba mieć jakąś fajną wartość dodaną. Koniec końców mieliśmy rekomendacje lub własne kontakty w każdym miejscu na którym nam zależało.
Druga rzecz to kwestia „value for money”. Kluczowe jest wyrobienie się w zakładanym budżecie. Zakupienie wszędzie najdroższych wycieczek nie zawsze musi się sprawdzić. Ważne jest dobranie odpowiedniej wartości do kosztów i komunikowanie tego towarzyszom wyprawy.
Podsumowując: kluczowy jest plan wyjazdu na dość wczesnym etapie i zbudowanie sobie relacji w najważniejszych destylarniach, które zamierzamy odwiedzić.
Ile whisky wypiliśmy?
To pytanie na które najlepiej byłoby publicznie się nie wypowiadać. Ale skoro sam sobie zadałem pytanie to trzeba się przyznać, że ponad 70! Kompletna lista stworzona przez jednego z naszych uczestników załączona pod wpisem.
Czy wyjazd jest wyłącznie dla zaawansowanych?
I tak i nie. Pewnego rodzaju miłość do whisky i znajomość podstaw jest przydatna, bardziej pozwala docenić to co zyskuje się na miejscu. Z drugiej strony osoba początkująca po taki wyjeździe mocno nadrabia wiedzę zarówno w kontekście produkcji, smaków, zapachów i ich nazywania; opisywania i oceniania whisky i etc. Taki wyjazd to jedno wielkie szkolenie w obszarze whisky. Korzystają zarówno osoby początkujące (takie były w tym roku) jak i również bardzo zaawansowane!
Jakie są nasze kolejne plany?
Plany mamy dwa. Pierwszy to wyjazd stacjonarny, spokojny i fajny pod względem whisky do Speyside. Zatrzymamy się na stałe w pięknym nadmorskim Lossimouth i postaramy się o zwiedzenie m. in. Glenmorangie, Clynelish, Longmorn, Strathisla, Glenfiddich i Balvenie i kilka innych do ustalenia z pozostałymi uczestnikami wyjazdu. Ten wyjazd będzie zakładał również dużo czasu wolnego, a chętni będą mogli zabrać swoje drugie połówki, które zawsze będą mogły odpocząć nad brzegiem morza. Chętni? Chociaż w zasadzie jest pełny skład to zapraszamy do kontaktu.
Drugi plan jest bardziej hardcorowy – Whisky i Fotografia. Islay z dodatkami. Droższy, cięższy, trudniejszy i być może nie dojdzie do skutku. Ale marzy mi się aby stanąć ponownie oko w oko z jeleniami na Jura czy fokami w okolicach Ardbega. Maży mi się aby wejść na jeden ze szczytów w środku nocy i czekać na świt, który być morze przebije się przez chmury, a być może nie. Czajenie się na zachodzący księżyc w pełni czy wielogodzinne fotografowanie odpływu w uroczy Tarbort. A że deszcz będzie … cóż fotografia krajobrazu, a tym bardziej dzikiej przyrody zawiera w sobie elementy survivalu.
Pod względem whisky to odwiedzimy to co najlepsze na Islay, nie tracąc czasu na wszystko. I na pewno weźmiemy Port Ellena na drogę. Chętni? Jak się znajdzie ekipa to ja porzucam Speyside by wrócić na Islay, która podbiła moją duszę. Chętni? Potrzebuję jeszcze 5 osób.
WhiskyBreak wspomnienia z Islay.
Już w najbliższy wtorek, 4 października 2016 usiądziemy sobie z kieliszkiem whisky w dłoni i będziemy snuli opowieści z naszego wyjazdu. Miłośników zapraszamy – są jeszcze miejsca. Kontakt znacie? (kontakt@whiskymywife.pl)
Kończąc chciałem wszystkim życzyć nie tylko wspaniałych whisky, ale również niesamowitych przygód na słoneczno-deszczowych Szkockich bezdrożach.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć z Islay – tutaj
.
Niepełna lista whisky spróbowanej przez jednego z naszych uczestników. To dobra średnia!
Tagi: Islay, WhiskyTour
Najnowsze komentarze